
Cóż.
Dawno mnie tu nie było. Nie miałam jakoś o czym pisać. Ot, kiedyś pisanie na bravo dawało jakieś ukojenie, ale teraz chyba bałabym się, że ktoś tu trafi i przeczyta moje wypociny XD
Myślę, że ważne jest podsumowanie roku. Hmm, nadal nie wydałam książki i wciąż jestem singielką.
Te święta też nie były fajne, nawet ich nie czuję. Ani śniegu, jeszcze to pierwsze święta bez dziadka, a babcia leży w szpitalu. Może tego właśnie potrzebowałam. Widzieć na poważnie, jakie zmiany wiążą się z ewentualną śmiercią babci. Po śmierci dziadka kilka nawyków zostało po staremu. Zresztą widzę, jak kruchą kobieciną jest moja babcia, no i nie chciałabym, żeby umierała w cierpieniach. Dziadek odszedł w nocy, podczas snu. Sama zresztą czasami mam moment, że może niedługo sama dostanę zawału albo ktoś bliski ciężko zachoruje. Nie chciałbym ratować któregoś z domowników.
Cóż, im jestem starsza, tym bardziej czuję, jak życie jest ulotne i zastanawiam się, czy w ogóle ma sens planowanie czegokolwiek czy lepiej żyć chwilą i mieć wszystko w tyłku.
Jeszcze nie tak dawno miałam wszystkich czterech staruszków, a zostały tylko babcie, w tym osiemdziesięcioletnia. Naiwnie czułam, że zawsze będą obok. Jak też mój pies. Osiemnaście lat miałam przy sobie moje szczęście, a nagle puf. Myślałam, że zawsze ze mną będzie, bo zawsze była. Dopiero po kilku miesiącach zszedł ze mnie szok i uroniłam łzę. Wcześniej nie umiałam, byłam kompletnie bez uczuć, taka pusta.
Czasem martwię się, że marnuję sobie życie, że naiwnie czekam na księcia z bajki albo kalkuluję, czy związek z kimś mi się opłaca. Tymczasem lata lecą, a ja jestem sama. Niby lubię tę samotność. Czasem nie chcę niczego zmieniać. Z drugiej strony czuję, że obudzę się na starość i stwierdzę, że totalnie skopałam to wszystko, że mogłam mieć od dawna przy sobie osobę, która by mnie kochała.
Sama nie wiem.
Dawno mnie tu nie było. Nie miałam jakoś o czym pisać. Ot, kiedyś pisanie na bravo dawało jakieś ukojenie, ale teraz chyba bałabym się, że ktoś tu trafi i przeczyta moje wypociny XD
Myślę, że ważne jest podsumowanie roku. Hmm, nadal nie wydałam książki i wciąż jestem singielką.
Te święta też nie były fajne, nawet ich nie czuję. Ani śniegu, jeszcze to pierwsze święta bez dziadka, a babcia leży w szpitalu. Może tego właśnie potrzebowałam. Widzieć na poważnie, jakie zmiany wiążą się z ewentualną śmiercią babci. Po śmierci dziadka kilka nawyków zostało po staremu. Zresztą widzę, jak kruchą kobieciną jest moja babcia, no i nie chciałabym, żeby umierała w cierpieniach. Dziadek odszedł w nocy, podczas snu. Sama zresztą czasami mam moment, że może niedługo sama dostanę zawału albo ktoś bliski ciężko zachoruje. Nie chciałbym ratować któregoś z domowników.
Cóż, im jestem starsza, tym bardziej czuję, jak życie jest ulotne i zastanawiam się, czy w ogóle ma sens planowanie czegokolwiek czy lepiej żyć chwilą i mieć wszystko w tyłku.
Jeszcze nie tak dawno miałam wszystkich czterech staruszków, a zostały tylko babcie, w tym osiemdziesięcioletnia. Naiwnie czułam, że zawsze będą obok. Jak też mój pies. Osiemnaście lat miałam przy sobie moje szczęście, a nagle puf. Myślałam, że zawsze ze mną będzie, bo zawsze była. Dopiero po kilku miesiącach zszedł ze mnie szok i uroniłam łzę. Wcześniej nie umiałam, byłam kompletnie bez uczuć, taka pusta.
Czasem martwię się, że marnuję sobie życie, że naiwnie czekam na księcia z bajki albo kalkuluję, czy związek z kimś mi się opłaca. Tymczasem lata lecą, a ja jestem sama. Niby lubię tę samotność. Czasem nie chcę niczego zmieniać. Z drugiej strony czuję, że obudzę się na starość i stwierdzę, że totalnie skopałam to wszystko, że mogłam mieć od dawna przy sobie osobę, która by mnie kochała.
Sama nie wiem.
przykro słyszeć o cierpieniu Twoich bliskich, ale takie życie. Jeśli to Cię w jakiś sposób pocieszy, to czyjaś śmierć paradoksalnie stanowi ból tylko dla nas, a nie dla tych, których dotyka (choć podobno mózg osoby "zmarłej" może wykazywać aktywność nawet do kilku godzin po ustaniu pracy serca - ale skąd możemy wiedzieć, co się w tym mózgu dzieje?). Innymi słowy wszelkie umartwianie się, że zmarłych już z nami nie ma, jest de facto umartwianiem się nad nami samymi, bo oni to już mają na wszystko wyjebane i to oni powinni ubolewać, że my musimy dalej męczyć się na tym łez padole. :)
W celu ochrony przed okiem osób niepowołanych stworzony został dział "Blogi prywatne". Treści tam publikowane widzą tylko zalogowani użytkownicy.
pochwal się, co dostałaś od Mikołaja. :)
P.S. co do ostatniego, to polecam obejrzeć jeszcze świeży filmik pt. "Odtajnione akta CIA - bez czego Twój umysł się rozpada". Mówi o tym, że jedynymi realnymi psychologicznymi potrzebami człowieka są: potrzeba orientacji (w otoczeniu, tzn. że wszystko następuje logicznie spójnie), stymulacji (dostarczania bodźców naszym zmysłom) i relacji. Wszystko inne, łącznie z wszelkimi formami miłości (choć może to być smutne dosyć), to przekonania i potrzeby wykreowane przez nas samych czy narzucone przez kulturę lub media (co nie oznacza, że ich zaspokojenie nie daje szczęścia - ale że można się bez tego obyć i być szczęśliwym bez nich).
Może nie rozwiązuje to kwestii znajdowania księcia z bajki, ale pozwala spojrzeć na problem z innej perspektywy. :)