Użytkownicy przeglądający ten wpis: 1 gości
Ocena wpisu:
  • 2 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
jestem Bogiem!
Information 
Wiecie co? Jestem Bogiem! Blush

Święta, święta i po świętach. Sankarea skończona, Toradora skończona, książka skończona, kolejna paczka leków skończona, ferie niedługo też skończone. Wizyta wczorajsza u psychiatry dosyć dobrze wypadła. Zamówiłam jeszcze sobie koszulkę z motywem tsundere i jutro ją odbiorę w Formacie. Jestem bardzo ciekawa jak ona wyszła. Z W. nie było aż tak źle. Pograłyśmy trochę w gry, a dzisiaj wróciła do siebie. A P. odwala, dosłownie odwala, zmienia swoje osobowości jak skarpetki. Raz anioł, raz pokazuje swoje diabelskie oblicze. Już naprawdę nie wiem z kim mam do czynienia. Mam nadzieję, że dożyję sylwestra, bo jak się wkurzę nie ręczę za siebie. On może ma jakieś borderline.

Wracając do wizyty u psychiatry, dowiedziałam się o istnieniu u mnie czegoś takiego jak urojenia wielkościowe. Czyli, że jak czuję się Bogiem i Stworzycielem Wszechświata i kij wie czym jeszcze to wcale nie jest nic dobrego. Czyli wychodzi na to, że powinnam leżeć całymi dniami w łóżku i płakać w poduszkę jakie to życie jest niesprawiedliwe, bo to przecież norma w okresie dojrzewania. Szczerze mówiąc stęskniłam się za tymi dołkami bez powodu i spaniem do południa. Mniej płaczę, ale równie dobrze może to być cisza przed burzą. A właściwie przed psychozą. Czuję w sobie jakąś siłę, chęć do sprzątania, kolorowania antystresowych pierdół, a nawet do jutrzejszego wyjścia z domu. Dzieją się dziwne rzeczy, a ja zastanawiam się czy mam się niepokoić. Powiedziano mi, że w razie potrzeby będę mogła sobie dawkę leku zwiększyć, ale ja na razie takiej potrzeby nie mam, na autopilocie sobie lecę powoli.


Tu taki klimatyczny utworek. Uśmiech






Miłego wieczoru wszystkim. Uśmiech
fafafafafar better run away
Odpowiedz
Komentarze (łącznie 1)
  • GeminiGirl
    Dodał(a):
    GeminiGirl  
    Ranga:
    Korektor ***..  
    Data:
    Tak mnie zastanawia...

    Ja czasami mam momenty... No dobra - bez przerwy, jak gadam z chłopakiem. ...że czuję się naprawdę wspaniale. I mi odbija do tego stopnia, że zaczynam się DOSŁOWNIE śmiać. Na przykład, jak opowiadam słaby żart, który z jakiegoś powodu mnie śmieszy, to chłopak mi odpowiada (oczywiście nic nie rozumiejąc z mojego żartu) "zabawne jak paczka gwoździ". I wtedy BOOOM! Wybucham śmiechem jak krowa na minie. Hasło podłapane.

    No i tu moje zastanowienie.

    Jak jesteśmy smutni, zdołowani, totalnie bez życia, to [niemal] wszyscy wokół mają to gdzieś. Albo cieszą się z naszej krzywdy.

    A jak jesteśmy radośni, czujemy, że możemy góry przenosić, to nagle wszyscy patrzą jak na wariata. Debila. Kogoś, kogo trzeba unikać. Nie można sobie pozwolić na chwilę wariactwa, bo zaraz ktoś się doczepi "dorosła jesteś, co Ty wyprawiasz? Jak Ty się zachowujesz w ogóle?" Niepojęte. Albo jeszcze patrzą na Ciebie jakby chcieli wyrwać Ci to szczęście przez gardło.

    ...tak wiem, straciłam wątek i zaczęłam pleść od rzeczy...

    ...sorry. xD
    Odpowiedz


Skocz do: