
Wiecie co? Jestem Bogiem!
Święta, święta i po świętach. Sankarea skończona, Toradora skończona, książka skończona, kolejna paczka leków skończona, ferie niedługo też skończone. Wizyta wczorajsza u psychiatry dosyć dobrze wypadła. Zamówiłam jeszcze sobie koszulkę z motywem tsundere i jutro ją odbiorę w Formacie. Jestem bardzo ciekawa jak ona wyszła. Z W. nie było aż tak źle. Pograłyśmy trochę w gry, a dzisiaj wróciła do siebie. A P. odwala, dosłownie odwala, zmienia swoje osobowości jak skarpetki. Raz anioł, raz pokazuje swoje diabelskie oblicze. Już naprawdę nie wiem z kim mam do czynienia. Mam nadzieję, że dożyję sylwestra, bo jak się wkurzę nie ręczę za siebie. On może ma jakieś borderline.
Wracając do wizyty u psychiatry, dowiedziałam się o istnieniu u mnie czegoś takiego jak urojenia wielkościowe. Czyli, że jak czuję się Bogiem i Stworzycielem Wszechświata i kij wie czym jeszcze to wcale nie jest nic dobrego. Czyli wychodzi na to, że powinnam leżeć całymi dniami w łóżku i płakać w poduszkę jakie to życie jest niesprawiedliwe, bo to przecież norma w okresie dojrzewania. Szczerze mówiąc stęskniłam się za tymi dołkami bez powodu i spaniem do południa. Mniej płaczę, ale równie dobrze może to być cisza przed burzą. A właściwie przed psychozą. Czuję w sobie jakąś siłę, chęć do sprzątania, kolorowania antystresowych pierdół, a nawet do jutrzejszego wyjścia z domu. Dzieją się dziwne rzeczy, a ja zastanawiam się czy mam się niepokoić. Powiedziano mi, że w razie potrzeby będę mogła sobie dawkę leku zwiększyć, ale ja na razie takiej potrzeby nie mam, na autopilocie sobie lecę powoli.
Tu taki klimatyczny utworek.

Miłego wieczoru wszystkim.

fafafafafar better run away