11.12.2016, 23:13
(Edytowany 15.12.2016, 23:06 przez GeminiGirl.)
Mało kto mnie tu będzie kojarzył. Ale nick nadal ten sam. Nie potrafiłabym się z nim rozstać. Figuruje już niemal wszędzie, gdzie się rejestruję, chyba że jest zajęty, to wtedy zaczynam się irytować, że ktoś mnie uprzedził.
Co by tu napisać?
Marzy mi się wrócić do tego, co dawniej pisałam, czyli opowiadań. Jakby nie było to właśnie bravo.pl zachęciło mnie do dzielenia się swoimi wymyślonymi bzdetami. Były dziwnie ciepło przyjmowane, ale chyba dlatego, że wszyscy wiedzieli, że jak dziecko ma marzenia to może by je wspierać, a nie niszczyć na "dzień dobry".
Nie będę się raczej rozpisywać, co u mnie, bo szczególnego pamiętnika nie chcę tu prowadzić z prostej przyczyny - nie umiem się dzielić przemyśleniami z życia, bo mi to nigdy nie wychodzi i zaczynam wszystko za bardzo koloryzować albo wręcz zatapiać w czerni lub bieli.
No co by tu jeszcze...
Cieszę się, naprawdę się cieszę, że "nasze" bravo pozostanie. Choć nie do końca identyczne, to intencja pozostanie taka sama (oczywiście, jeśli się o to postaramy).
Chciałabym móc wpadać tutaj codziennie. Naprawdę. Nie potrafię zapomnieć, ile frajdy dawało mi dzielenie się z innymi sobą, pomaganie, doradzanie... Jej... Nie da się cofnąć czasu, ale to naprawdę świetne chwile były.
Oh, zbiera mi się na wspominki...
Jak by tu z tego wybrnąć...?
Ktoś też coś pisze? Chciałby się podzielić? Kontynuować hobby?
Przyznam szczerze, że od dawna niczego nie napisałam. Próbowałam, ale kicha. Wspomoże mnie ktoś? Ma ktoś coś, co mogłabym przeczytać, żeby nabrać ochoty lub "kopa" do napisania swoich planowanych opowiadań?
GeminiGirl...; )
Teraz oglądam Shigatsu wa Kimi no Uso, trochę szkolne o genialnym pianiście, który wcale nie czerpał przyjemności z gry na instrumencie, jednak przypadkiem poznał młodą skrzypaczkę, która zmienia jego podejście do muzyki. Pewnie już dawno bym skończyła, ale nie wiem, gdzie mogę to w spokoju obejrzeć, bo na każdej stronie praktycznie niemożliwością jest, abym obejrzała to bez cięcia się.
Boku dake ga inai machi ogląda się bardzo przyjemnie, strasznie wciąga. ALE! Końcówka jest... moim zdaniem bardzo słaba.
Chyba większość, gdy czyta co pisała w przeszłości, to czuje zażenowanie. Kiedyś dorwałam się do panelu moderatorskiego na Bravo, przejrzałam swoje komentarze sprzed lat i mało się nie posikałam ze śmiechu.
Ja też obrażalska jestem. Za to zlewać się na szczęście nauczyłam, bo kiedyś za dużo się przejmowałam.