18.02.2017, 11:30
18.02.2017
10:13
Cześć. Sobota rano. Kawa prawie wypita, śniadanie zjedzone, zaraz pewnie odbędzie się ten cotygodniowy sobotni rytuał sprzątania domu. Nie mam nic przeciwko, nawet lubię, kiedy jest w moim życiu jakaś rutyna, byle nie za dużo. Nie ładny ten dzień, chmury, śnieg topnieje, jest tak nijak. Wstałam i znowu nie mam ochoty na nic.
Znowu utwierdzam się w przekonaniu, że wolę... początek grudnia od samych świąt, cały czerwiec zamiast wakacji.. wiecie o czym mówię, nie? Dwa tygodnie przed feriami były super. Trzeba było jeździć na zajęcia, ale z myślą, że zaraz wolne to było fajne. A teraz? Mam te ferie, nic nie robię, zbliża się drugi semestr i jest do dupy.
Wczoraj spałam chyba do 11, nie wiem co się ze mną dzieje. Nic nie zrobiłam oprócz oglądania prawa Agaty (mega wciągnął mnie ten serial). Po południu pojechałam z M do Krakowa, w sumie po nic, coś musiał załatwić, a ja chciałam po prostu wyjść z domu. Nie, nie jesteśmy razem, choć niestety dalej to tak wygląda. I on uważa, że jesteśmy razem. Przykro mi, ale nie. I będę chyba zmuszona po prostu przestać się z nim spotykać. Niby miał wyjechać, ale wcale mu z tym nie śpieszno. Eh... właśnie dlatego nie mogę z nim być. Wiecznie niezdecydowany, nieogarnięty, nie wie co chce, nie umie nic załatwić. I to ma być mój mąż? NIE.
Wczoraj wieczorem dostałam nieoczekiwany telefon. Bardzo nieoczekiwany. Zadzwoniła K. Kiedyś telefon od niej był na porządku dziennym, gadałyśmy bardzo dużo, spotykałyśmy się bardzo często i tylko te puste butelki po desperadosach mogą to potwierdzić. Od listopada nie utrzymujemy kontaktu. Z jej wyboru. Powiedziała, że chce się odciąć bo boli ją to, że jestem z M. Okej, jej wybór, uszanowałam to. Jak chce. Od tamtego czasu widziałyśmy się ze dwa razy w busie wracając z zajęć i raz zdarzyło się, że napisała do mnie i umówiłyśmy się na kawę. To ostatnie było stosunkowo nie dawno, miesiąc, albo troszkę więcej, było wtedy całkiem.. normalnie. Siedziałyśmy chyba 3 godziny.
Także.. zadzwoniła i zapytała czy chciałabym dzisiaj spotkać się z nią i z Mon. Powiedziałam, jasne. I tyle. Jestem ciekawa dzisiejszego wieczoru, trochę też się cieszę, bo wiem, że ostatnio w takim składzie ( ja, K i Mon) spotykałyśmy się jak byłam na początku liceum, czyli ponad 3 lata temu. I byłam wtedy mega nieśmiała, zamknięta i.... i chcę dzisiaj wywrzeć na nich pozytywne wrażenie po prostu.
Zobaczymy.
Właśnie się zorientowałam, że moja miłość ma dzisiaj urodziny. Wszystkiego najlepszego moja utopio.
Miłego dnia
10:13
Cześć. Sobota rano. Kawa prawie wypita, śniadanie zjedzone, zaraz pewnie odbędzie się ten cotygodniowy sobotni rytuał sprzątania domu. Nie mam nic przeciwko, nawet lubię, kiedy jest w moim życiu jakaś rutyna, byle nie za dużo. Nie ładny ten dzień, chmury, śnieg topnieje, jest tak nijak. Wstałam i znowu nie mam ochoty na nic.
Znowu utwierdzam się w przekonaniu, że wolę... początek grudnia od samych świąt, cały czerwiec zamiast wakacji.. wiecie o czym mówię, nie? Dwa tygodnie przed feriami były super. Trzeba było jeździć na zajęcia, ale z myślą, że zaraz wolne to było fajne. A teraz? Mam te ferie, nic nie robię, zbliża się drugi semestr i jest do dupy.
Wczoraj spałam chyba do 11, nie wiem co się ze mną dzieje. Nic nie zrobiłam oprócz oglądania prawa Agaty (mega wciągnął mnie ten serial). Po południu pojechałam z M do Krakowa, w sumie po nic, coś musiał załatwić, a ja chciałam po prostu wyjść z domu. Nie, nie jesteśmy razem, choć niestety dalej to tak wygląda. I on uważa, że jesteśmy razem. Przykro mi, ale nie. I będę chyba zmuszona po prostu przestać się z nim spotykać. Niby miał wyjechać, ale wcale mu z tym nie śpieszno. Eh... właśnie dlatego nie mogę z nim być. Wiecznie niezdecydowany, nieogarnięty, nie wie co chce, nie umie nic załatwić. I to ma być mój mąż? NIE.
Wczoraj wieczorem dostałam nieoczekiwany telefon. Bardzo nieoczekiwany. Zadzwoniła K. Kiedyś telefon od niej był na porządku dziennym, gadałyśmy bardzo dużo, spotykałyśmy się bardzo często i tylko te puste butelki po desperadosach mogą to potwierdzić. Od listopada nie utrzymujemy kontaktu. Z jej wyboru. Powiedziała, że chce się odciąć bo boli ją to, że jestem z M. Okej, jej wybór, uszanowałam to. Jak chce. Od tamtego czasu widziałyśmy się ze dwa razy w busie wracając z zajęć i raz zdarzyło się, że napisała do mnie i umówiłyśmy się na kawę. To ostatnie było stosunkowo nie dawno, miesiąc, albo troszkę więcej, było wtedy całkiem.. normalnie. Siedziałyśmy chyba 3 godziny.
Także.. zadzwoniła i zapytała czy chciałabym dzisiaj spotkać się z nią i z Mon. Powiedziałam, jasne. I tyle. Jestem ciekawa dzisiejszego wieczoru, trochę też się cieszę, bo wiem, że ostatnio w takim składzie ( ja, K i Mon) spotykałyśmy się jak byłam na początku liceum, czyli ponad 3 lata temu. I byłam wtedy mega nieśmiała, zamknięta i.... i chcę dzisiaj wywrzeć na nich pozytywne wrażenie po prostu.
Zobaczymy.
Właśnie się zorientowałam, że moja miłość ma dzisiaj urodziny. Wszystkiego najlepszego moja utopio.
Miłego dnia

I just want to be perfect .