Użytkownicy przeglądający ten wpis:
Ocena wpisu:
  • 2 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
No więc... cóż.
Komentarze (łącznie 5)
  • Milva
    Dodał(a):
    Milva  
    Ranga:
    Stara Gwardia ***..  
    Data:
    No więc jestem. Tak, mi też ciężko w to uwierzyć.
    Czasami nie wierzę w to, że ciągle żyję, ale jak widać
    - jest tak.

    Boli mnie wszystko. Zaczęły do mnie przychodzić myśli dziwne i tak nieposkromione że nie wiem już, co z nimi robić. W co je ubierać. Jak chować, aby nie musieć patrzeć. 
    Domek na wsi. Lub stary folwark. Własne miejsce, gdzieś w dziczy, agroturystyka, las dookoła, ludzie zatrzymujący się tu na nocleg, obce, nowe historie...
    Niestety - nie ma tego i nie będzie. aby było, potrzeba pieniędzy. Kilkanaście tysięcy na nieruchomość i kolejne tyle na doprowadzenie jej do ładu. Ale kiedyś to zrobię. wiem.
    Odpier#oli mi coś kiedyś. Coś kiedyś sprawi, że rzucę wszystko. Zapomnę o bożym - o ile rzecz jasna jest jakiś bóg - świecie. I zrobię to. 

    Tymczasem jest samotny wieczór. Kolejny do dopisania na liście. 
    Zapach mokrej ziemi z zza uchylonego okna, za oknem mrok. Pracuję nad książką. Nie, nie piszę nic jeszcze. Napisałam już, co mogłam, utknęłam w martwym punkcie. 
    Utknęłam w punkcie straty. To ten moment, kiedy główny bohater wygrywa, ale tylko pozornie, bo tak naprawdę wstaje po wygranej bitwie, patrzy dookoła i... widzi co stracił.
    Chcę w odbiorcy poruszyć to uczucie. Ale doszłam do wniosku, że aby to poczuć. Odbiorca też musi - czytając to - coś stracić. 
    Muszę mu coś dać, a następnie sięgnąć do jego wnętrza, zanurzyć ręce w ciepłej kleistej mazi duszy i wyszarpać to z powrotem z całą mocą, aby móc potem na nowo odbudować - lepsze i silniejsze. 
    Czy umiem napisać coś takiego - nie wiem.

    Wiem za to, że jutro, a najdalej w poniedziałek trafi mnie szlag w robocie. Choć pewnie to stało się już jakiś temu, a teraz tylko z niepokojem patrzę, jak wzbierają we mnie emocje jak para z gotującego się pod  przykrywką makaronu. Ale w weekend - po drodze między wschodem a zachodem - będę miała swój Wschód. Jedziemy w sobotę.
    To daje mi nadzieję, że przeżyję jutrzejszy dzień.
    To jest mój papieros schowany na czarną godzinę.
    Mój deszcz po stu latach suszy.
    chociaż...tyle.

    [Obrazek: giphy.gif]

    ~milv.



    Odpowiedz


Komentarze w tym wpisie
No więc... cóż. - przez Milva - 29.06.2017, 22:01
RE: No więc... cóż. - przez Malinowa_512 - 01.07.2017, 20:02
RE: No więc... cóż. - przez Milva - 01.07.2017, 21:11
RE: No więc... cóż. - przez Malinowa_512 - 01.07.2017, 23:03
RE: No więc... cóż. - przez Milva - 05.07.2017, 13:02
RE: No więc... cóż. - przez Rose_Belle - 06.07.2017, 16:37

Skocz do: