16.12.2017, 22:09
16 grudnia 2017
20:24
sobota
nie mam siły.
Wczoraj było jakieś totalne szaleństwo. Zanim spotkałam się z K, czekałam w galerii i jak wariatka obserwowałam co się dzieje na snapie na mapce. hehe. gorąco się zrobiło, kiedy pokazało mi się, że jest w galerii. to znaczy SĄ. potem widziałam na story zdjęcie sprzed galerii, ale mnie tam już nie było. wrócili do domu. no i dobrze. ja pojechałam z K do forum, było przecudnie, poszłam pogadać z Igą, ojej, nie wiem co mi, ale jestem więcej niż pewna, że rok temu.. a nawet pół roku temu w życiu bym nie podeszła. Przecież rok temu do Szusz się bałam i nie podeszłam. A tu o. Poszłam, pogadałam, uściskałam, zrobiłam selfiaka, było tak cudownie że aaaaaaaaj.
było pite. ale to było oczywiste. płynność rozmów też była coraz większa, pośmiałyśmy się, fun fun, nie wiem jak to się stało, ale skończyło się tak, ze wyszłyśmy w ultradobrym humorku[ iykwim] na szczęście po drodze do auta padł mi telefon, bo już miałam zamiar wstawić pare super filmików na snapa. Jezu. Nie obyło się bez zrobienia głupoty, tak. Napisałam do t, o ile dobrze pamiętam to proste "nienawidzę cię".
M nas odebrał, chłop ma cierpliwość, wypiłam w tym miesiącu więcej procentów niż na wszystkich 18 na jakich byłam chyba.
Rano wstałam mocno ściorana, ze snapem od T, ale miałam odruch obronny kiedy zobaczyłam, że coś odpisał i nie sprawdziłam chyba do południa. Za to mama mnie wyciągnęła z domu na jakieś tam zakupy, duperele, jedzenie itp, pojechałam wywietrzyć mózg.
"nienawidzisz mnie?"
"proszę Cię, nie rób tego"
"jestem jednak w stanie zrozumieć"
chyba tak to szło, trzy takie snapki.
nie mam siły tego komentować, wiem, że jeśli to czytasz i nie jesteś Martynką, to masz dość mojego pierdolenia na ten temat, ale powtórzę się, ja tu dla siebie piszę. pisałam znów dziś. w sumie cały dzień, z jakimiś tam przerwami. no i? mogę. wszyscy mi mówią żebym przestała, wy zreszta też. ale .. nie. nie mogę. Nikt nie jest mną i nie wie jak to wygląda w całości na prawdę. Sprawia mi to tak dużą przyjemność, że nie mogę przestać. Głupia wiadomość, tak.
boli mnie brzuch, wykąpałam się już, wypiłam i pokrzywę i miętę, i nic. chce mi się spać, w sumie cały dzień, możliwe że to przez wczorajsze fikanie. Zaraz pójdę spać, poważnie.
No i.. co. Wiem, że ona tam dzisiaj u niego jest. Wiem. No i może mi trochę nóż otwiera w żołądku, albo coś.. może tak jest dobrze. najgorzej mi, jak przypominam sobie początek października. Jak mówił, że nie wie. Że może. Że musi. Że mu przykro. Że tak wyszło. Że kiedyś. Że ... idź sobie. I czekaj.
I kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam. To był chyba najgorszy moment. Uświadomienie. Co się właśnie dzieje. A potem ogłuszenie ciosem w łeb i kilka tygodni płakania w nocy i niekontrolowanych wybuchów w innych porach dnia, nawet w szkole. Było to bardzo złe. Nie kontrolowałam /nie kontroluję. Może mi ciężko trzymać emocje. Ale to było mi bardzo potrzebne, wiem. Przecież gdyby nie to, nie zmieniło by się nic. Żyłabym w niewiedzy, do czego moje serce jet zdolne i jak ważne to było, ta znajomość. Skończyła się (?) niepowodzeniem, ale w sumie staram się zawsze widzieć dobre strony wszystkiego. Co tutaj dobrego? Nauczka, po pierwsze oczywiście. Dostałam po dupsku za gardzenie jego uczuciami na początku. Nie wytrzymam, jak sobie przypomnę ... cholera. Nie wytrzymuję jak sobie przypominam jak było tam pięknie tej jednej nocy, kiedy niebo było czarne i czerwone naraz. Albo tej innej, kiedy jechaliśmy ostatnim autobusem do niego i staliśmy bo było pełno ludzi i śmialiśmy się i..
Żal mi że, .. tak łatwo, jak sie okazało, można było to zmarnować. I już nigdy nie poczuję. Aż w głowie mi się kręci, z tego obłędu. Ale dobre strony..tak, dobre strony też żałosnej sytuacji, czyli, że dzięki temu to wiem. Wcześniej nie wiedziałam.
mam ochotę się zabić.
nie mam już łez, nie chcę czekać, nie chcę już dłuzej tak. niech już coś się stanie. albo niech nie dzieje się nic. chciałabym przenieść się w czasie kilka lat. i żeby okazało się że jej nie ma. i że nie udało mu się też mnie wymazać z głowy. i że wracam do niego jak ta czarownica w snach. bo teraz.. nie mogę nic. i skoro są szczęśliwi to niech są. nie zepsuję nic, to ostatnia rzecz jaką bym chciała. i dlatego właśnie jestem bezsilna.
....
.......
........
nie wytrzymałam
;_______-
ściska mnie w środku. chcę rozwalić sobie głowę o ścianę. czuję płacz tak blisko i że rozpłaczę się tak rzewnie jak małe dziecko. i mam ochotę krzyczeć. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
mam wrażenie że nie udało mi się nic. byłam zaślepiona, niedouczona, może po prostu za głupia. może pokutuję za coś i nie nalezy mi się takie dobro.
serio, chyba pójde spac, zgaszę wszystko, schowam się pod kołdrą, głowę też. będę płakać. chociaż miało mi już dawno zabraknać łez.
skończył mi się świat. nie mam już możliwości. żadnej. nie mogę nic zrobić.
co dalej? co ze mna? Boże, co ze mną będzie dalej? Dasz mi kogoś czy każesz się przyglądać na nich dalej. Czy? Proszę zrób coś. Bo mnie jest coraz mniej.
szepnęłam wczoraj, że go nienawidzę.
a po prostu nienawidzę siebie.
nienawidzę się.
20:24
sobota
nie mam siły.
Wczoraj było jakieś totalne szaleństwo. Zanim spotkałam się z K, czekałam w galerii i jak wariatka obserwowałam co się dzieje na snapie na mapce. hehe. gorąco się zrobiło, kiedy pokazało mi się, że jest w galerii. to znaczy SĄ. potem widziałam na story zdjęcie sprzed galerii, ale mnie tam już nie było. wrócili do domu. no i dobrze. ja pojechałam z K do forum, było przecudnie, poszłam pogadać z Igą, ojej, nie wiem co mi, ale jestem więcej niż pewna, że rok temu.. a nawet pół roku temu w życiu bym nie podeszła. Przecież rok temu do Szusz się bałam i nie podeszłam. A tu o. Poszłam, pogadałam, uściskałam, zrobiłam selfiaka, było tak cudownie że aaaaaaaaj.
było pite. ale to było oczywiste. płynność rozmów też była coraz większa, pośmiałyśmy się, fun fun, nie wiem jak to się stało, ale skończyło się tak, ze wyszłyśmy w ultradobrym humorku[ iykwim] na szczęście po drodze do auta padł mi telefon, bo już miałam zamiar wstawić pare super filmików na snapa. Jezu. Nie obyło się bez zrobienia głupoty, tak. Napisałam do t, o ile dobrze pamiętam to proste "nienawidzę cię".
M nas odebrał, chłop ma cierpliwość, wypiłam w tym miesiącu więcej procentów niż na wszystkich 18 na jakich byłam chyba.
Rano wstałam mocno ściorana, ze snapem od T, ale miałam odruch obronny kiedy zobaczyłam, że coś odpisał i nie sprawdziłam chyba do południa. Za to mama mnie wyciągnęła z domu na jakieś tam zakupy, duperele, jedzenie itp, pojechałam wywietrzyć mózg.
"nienawidzisz mnie?"
"proszę Cię, nie rób tego"
"jestem jednak w stanie zrozumieć"
chyba tak to szło, trzy takie snapki.
nie mam siły tego komentować, wiem, że jeśli to czytasz i nie jesteś Martynką, to masz dość mojego pierdolenia na ten temat, ale powtórzę się, ja tu dla siebie piszę. pisałam znów dziś. w sumie cały dzień, z jakimiś tam przerwami. no i? mogę. wszyscy mi mówią żebym przestała, wy zreszta też. ale .. nie. nie mogę. Nikt nie jest mną i nie wie jak to wygląda w całości na prawdę. Sprawia mi to tak dużą przyjemność, że nie mogę przestać. Głupia wiadomość, tak.
boli mnie brzuch, wykąpałam się już, wypiłam i pokrzywę i miętę, i nic. chce mi się spać, w sumie cały dzień, możliwe że to przez wczorajsze fikanie. Zaraz pójdę spać, poważnie.
No i.. co. Wiem, że ona tam dzisiaj u niego jest. Wiem. No i może mi trochę nóż otwiera w żołądku, albo coś.. może tak jest dobrze. najgorzej mi, jak przypominam sobie początek października. Jak mówił, że nie wie. Że może. Że musi. Że mu przykro. Że tak wyszło. Że kiedyś. Że ... idź sobie. I czekaj.
I kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam. To był chyba najgorszy moment. Uświadomienie. Co się właśnie dzieje. A potem ogłuszenie ciosem w łeb i kilka tygodni płakania w nocy i niekontrolowanych wybuchów w innych porach dnia, nawet w szkole. Było to bardzo złe. Nie kontrolowałam /nie kontroluję. Może mi ciężko trzymać emocje. Ale to było mi bardzo potrzebne, wiem. Przecież gdyby nie to, nie zmieniło by się nic. Żyłabym w niewiedzy, do czego moje serce jet zdolne i jak ważne to było, ta znajomość. Skończyła się (?) niepowodzeniem, ale w sumie staram się zawsze widzieć dobre strony wszystkiego. Co tutaj dobrego? Nauczka, po pierwsze oczywiście. Dostałam po dupsku za gardzenie jego uczuciami na początku. Nie wytrzymam, jak sobie przypomnę ... cholera. Nie wytrzymuję jak sobie przypominam jak było tam pięknie tej jednej nocy, kiedy niebo było czarne i czerwone naraz. Albo tej innej, kiedy jechaliśmy ostatnim autobusem do niego i staliśmy bo było pełno ludzi i śmialiśmy się i..
Żal mi że, .. tak łatwo, jak sie okazało, można było to zmarnować. I już nigdy nie poczuję. Aż w głowie mi się kręci, z tego obłędu. Ale dobre strony..tak, dobre strony też żałosnej sytuacji, czyli, że dzięki temu to wiem. Wcześniej nie wiedziałam.
mam ochotę się zabić.
nie mam już łez, nie chcę czekać, nie chcę już dłuzej tak. niech już coś się stanie. albo niech nie dzieje się nic. chciałabym przenieść się w czasie kilka lat. i żeby okazało się że jej nie ma. i że nie udało mu się też mnie wymazać z głowy. i że wracam do niego jak ta czarownica w snach. bo teraz.. nie mogę nic. i skoro są szczęśliwi to niech są. nie zepsuję nic, to ostatnia rzecz jaką bym chciała. i dlatego właśnie jestem bezsilna.
....
.......
........
nie wytrzymałam
;_______-
ściska mnie w środku. chcę rozwalić sobie głowę o ścianę. czuję płacz tak blisko i że rozpłaczę się tak rzewnie jak małe dziecko. i mam ochotę krzyczeć. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
mam wrażenie że nie udało mi się nic. byłam zaślepiona, niedouczona, może po prostu za głupia. może pokutuję za coś i nie nalezy mi się takie dobro.
serio, chyba pójde spac, zgaszę wszystko, schowam się pod kołdrą, głowę też. będę płakać. chociaż miało mi już dawno zabraknać łez.
skończył mi się świat. nie mam już możliwości. żadnej. nie mogę nic zrobić.
co dalej? co ze mna? Boże, co ze mną będzie dalej? Dasz mi kogoś czy każesz się przyglądać na nich dalej. Czy? Proszę zrób coś. Bo mnie jest coraz mniej.
szepnęłam wczoraj, że go nienawidzę.
a po prostu nienawidzę siebie.
nienawidzę się.
I just want to be perfect .
i wyjścia nie ma żadnego, trzeba wytrzymać