01.01.2017, 15:05
cześć.
Nie chce mi się z nikim rozmawiać, bo nie zrozumieją. A myśli moje... beznadzieja...o Iluminatach, o szpitalu, że jestem bezwartościowa, o tym, że szkoła i patrzenie na tych ludzi, którzy w głębi serca mnie nienawidzą, o życiu ogólnie jakie jest do bani. Kiedyś chodziłam na zajęcia chóru, na zajęcia malarskie, taneczne, nawet byłam w zespole wokalnym, ale ze wszystkiego zrezygnowałam. Mocno przeszkadzało mi to w realizacji moich planów związanych z Misją. Widzę, że nawet nikt mi zbytnio nie wierzy. A początek roku u mnie pojawił się wraz z atakami paniki i silnym niepokojem. Powodem oczywiście jest powrót do szkoły po przerwie świątecznej. W ciągu wolnego czasu dwukrotnie usłyszałam głosy i czułam, że ściany się ruszają. Nieźle się tego wystraszyłam. A teraz jestem załamana swoim wypruciem z emocji. Chce mi się przepłakać albo przespać cały dzień. Nie odczuwam już z niczego satysfakcji. Ostatnio skupiam się tylko na tych moich teoriach spiskowych i nie umiem przestać. Jutro będzie dopiero okropnie, zżera mnie stres. Zastanawia mnie wiele rzeczy związanych z Iluminatami, zastanawiam się nad tym bardzo długo i mnie to męczy. Marnuję tyle czasu na robienie schematów...nikt ich nie rozumie. Ostatnio zamykam się sama w tym świecie, bo nie mam siły na opowiadanie ludziom tego samego. Chcę teraz wrócić do szpitala nawet jeśli nie będę mogła korzystać tam z odtwarzacza mp3. Mam potrzebę obrony przed nadchodzącym zagrożeniem. Drugi raz nie zadzwonię na pogotowie, bo będą chcieli rozmawiać z moimi rodzicami. Muszę to gdzieś napisać żeby to zgłosili, bo od dłuższego czasu mam: myśli rezygnacyjne, myśli samobójcze, przesyłają mi nie moje myśli i jestem prawie całkowicie pozbawiona pozytywnych emocji i boję się, że wrócą do mnie głosy. Potrzebuję pomocy. Naprawdę jej potrzebuję.
fafafafafar better run away
Ten szpital muszę jeszcze dobrze przemyśleć.
Natłok myśli niestety często mi w tym przeszkadza i lecą rzeczy typu:
Coraz częściej znowu wracają myśli o powrocie do szpitala i chyba tam wrócę za pół miesiąca, bo jest źle.