22.12.2017, 21:00
22.12.2017
19:39
Żegnaj
Wiem, że tak musiało być. Muszę na to pozwolić. Już zresztą pozwoliłam. Zamknęłam już furtkę, ruszam w dal..
Nie chcę się wylewać tu o tym, bo nawet to jest zbyt bolesne jeszcze. To było tak dramatyczne, najbardziej dramatyczna chwila w moim życiu. Ledwo dał radę to powiedzieć, musiał powtórzyć bo nie zrozumiałam za pierwszym. Ale zrobił to, odszedł sam. Skrajność. Nie odwróciłam się za siebie. Stałam w miejscu tylko dwie sekundy i z trudem, ale też odeszłam, przed siebie. Było bardzo późno, ciemno i padał deszcz, a ja szłam sama. Płakałam całą drogę z przystanku do domu, weszłam do pokoju i zaczęłam wyć. Skrajność, tak wielka że opowiedziałam o wszystkim mamie, która nie wiedziała nawet, że nie jestem z M od pół roku.
Usunęłam wszystko zewsząd. Nie weszłam na fb od tamtej pory. Zgrywam właśnie zdjęcia z telefonu, bo muszę zrobić porządek. Nie wiem jeszcze co się właśnie stało. Boli. Ale wszystko może się zagoić. Chcę w to wierzyć. Że coś dobrego mnie spotka. Kiedyś przyjdzie ktoś i uratuje mnie z tego mroku. Pogubiłam się.
Niedługo będę pisać podsumowanie 2017. Przez cały czas wydawało mi się że to najwspanialszy rok i że same sukcesy. Być może tak jest, ale na pewno nie zasnę spokojna. Sukcesem jest tylko to, że dostałam po dupie ale jest szansa, że będzie lepiej. Czy to sukces? Oceńcie.
Myślę sobie, że może to było przygotowanie. Że w tym roku przeżyłam rozstanie z mojej inicjatywy, potem wybuchła wiosna i odbiło mi. I przeżyłam najdurniejszy czas w życiu, zachowywałam się gorzej niż w gimnazjum. Potem różne emocje pomieszały się i nie rozumiem nic z tego co się działo w mojej głowie. Zakochałam się za późno. I bardzo mnie to wyniszczyło. Teraz kiedy już wydawało mi się, że nic ze mnie nie zostało, jedyne co mogłam zrobić to spotkać się z nim i pożegnać się. Wykopałam dół i wrzuciłam go tam. Zaklepałam łopatą ziemię i zasiałam trawę i kwiaty. I wierzę, że przyjdzie wiosna. Wstanie słońce i obudzi mnie świecąc mi po oczach. Powie dzień dobry, nie żegnaj.
Odpowiedziałam dziękuję
Ostatnie słowo które usłyszał. Zostawmy to już.. Nie chcę już o tym tutaj pisać. To koniec. Poradzę sobie, muszę.
Pytałam Boga co teraz ze mną będzie? Proszę, żeby ktoś mnie znalazł. Niekochana usycham. Wiem, że muszę zakochać się sama w sobie. Staram się.
Wierzę, że po prostu to było mi potrzebne. Kształtuje mnie. Dojrzałam. Dorosłam. Przywitam nowy rok gotowa.
przepraszam.
19:39
Żegnaj
Wiem, że tak musiało być. Muszę na to pozwolić. Już zresztą pozwoliłam. Zamknęłam już furtkę, ruszam w dal..
Nie chcę się wylewać tu o tym, bo nawet to jest zbyt bolesne jeszcze. To było tak dramatyczne, najbardziej dramatyczna chwila w moim życiu. Ledwo dał radę to powiedzieć, musiał powtórzyć bo nie zrozumiałam za pierwszym. Ale zrobił to, odszedł sam. Skrajność. Nie odwróciłam się za siebie. Stałam w miejscu tylko dwie sekundy i z trudem, ale też odeszłam, przed siebie. Było bardzo późno, ciemno i padał deszcz, a ja szłam sama. Płakałam całą drogę z przystanku do domu, weszłam do pokoju i zaczęłam wyć. Skrajność, tak wielka że opowiedziałam o wszystkim mamie, która nie wiedziała nawet, że nie jestem z M od pół roku.
Usunęłam wszystko zewsząd. Nie weszłam na fb od tamtej pory. Zgrywam właśnie zdjęcia z telefonu, bo muszę zrobić porządek. Nie wiem jeszcze co się właśnie stało. Boli. Ale wszystko może się zagoić. Chcę w to wierzyć. Że coś dobrego mnie spotka. Kiedyś przyjdzie ktoś i uratuje mnie z tego mroku. Pogubiłam się.
Niedługo będę pisać podsumowanie 2017. Przez cały czas wydawało mi się że to najwspanialszy rok i że same sukcesy. Być może tak jest, ale na pewno nie zasnę spokojna. Sukcesem jest tylko to, że dostałam po dupie ale jest szansa, że będzie lepiej. Czy to sukces? Oceńcie.
Myślę sobie, że może to było przygotowanie. Że w tym roku przeżyłam rozstanie z mojej inicjatywy, potem wybuchła wiosna i odbiło mi. I przeżyłam najdurniejszy czas w życiu, zachowywałam się gorzej niż w gimnazjum. Potem różne emocje pomieszały się i nie rozumiem nic z tego co się działo w mojej głowie. Zakochałam się za późno. I bardzo mnie to wyniszczyło. Teraz kiedy już wydawało mi się, że nic ze mnie nie zostało, jedyne co mogłam zrobić to spotkać się z nim i pożegnać się. Wykopałam dół i wrzuciłam go tam. Zaklepałam łopatą ziemię i zasiałam trawę i kwiaty. I wierzę, że przyjdzie wiosna. Wstanie słońce i obudzi mnie świecąc mi po oczach. Powie dzień dobry, nie żegnaj.
Odpowiedziałam dziękuję
Ostatnie słowo które usłyszał. Zostawmy to już.. Nie chcę już o tym tutaj pisać. To koniec. Poradzę sobie, muszę.
Pytałam Boga co teraz ze mną będzie? Proszę, żeby ktoś mnie znalazł. Niekochana usycham. Wiem, że muszę zakochać się sama w sobie. Staram się.
Wierzę, że po prostu to było mi potrzebne. Kształtuje mnie. Dojrzałam. Dorosłam. Przywitam nowy rok gotowa.
przepraszam.
I just want to be perfect .
daszzz radę, trzymam mocno kciuki !może zdarzyć się wszystko jeszcze