09.02.2017, 18:47
po pierwsze :
proszę włączyć
po drugie cześć. Poznajcie całkiem nową mnie. Całkiem nową, całkiem wolną. Tak. Tak, dobrze myślicie. Zrobiłam to. Skończyłam ten chory związek. Może przecieracie oczy z niedowierzania, ale tak. Nawet w sumie nie jest mi szczególnie smutno. Nie planowałam tego w ogóle. Po prostu już nie wytrzymałam i powiedziałam mu co myślę. Bo wiecie.. jeśli tylko jedna strona w związku się angażuje to to nie jest związek. Stwierdziłam, że czas przejrzeć na oczy. Okej, może opowiem.
Taki jeden kolega z pracy przechodzi załamanie, bo dowiedział się że jego laska go zdradzała, byli ze sobą 4 lata. Byłam u niego z M we wtorek, rozpił się, bo robił dla tej dziewczyny wszystko, a ona nic, tylko wykorzystywała to. I uświadomiło mi to coś. Że w sumie w naszym związku jest tak samo. Tylko to ja cały czas coś robię, chcę wychodzić, robić różne rzeczy, a on.. on nawet nie.. on nic nie robi. Nie studiuje, no dosłownie.. nic. A ja się głupia zaharowuje na tych studiach. No i powiedziałam mu koniec. I nie czuję smutku, nawet już mi nie jest żal tych 4 lat prawie. w następny piątek minęło by równe 3.5 właściwie. Może to mu da coś do myślenia, może nie.
Jeszcze juro ostatni raz porozmawiamy. Ma to przemyśleć i mi powiedzieć. Albo zostaje i zaczyna coś z sobą robić na poważnie, albo koniec. I niech sobie leci do tej Irlandii zarabiać kokosy myjąc gary.. ;____________; Boże..
No i dobrze.
Tyle wam chciałam powiedzieć. No może też pochwalę się że zdałam 2/3 egzaminy, jutro ostatni ale nie miałam czasu się jeszcze uczyć. Jestem chronicznie zmęczona, stres odebrał mi apetyt i wyglądam jak swój cień. Tak by powiedziała moja babcia.. :
No.. trzymajcie się, buziaki
proszę włączyć
po drugie cześć. Poznajcie całkiem nową mnie. Całkiem nową, całkiem wolną. Tak. Tak, dobrze myślicie. Zrobiłam to. Skończyłam ten chory związek. Może przecieracie oczy z niedowierzania, ale tak. Nawet w sumie nie jest mi szczególnie smutno. Nie planowałam tego w ogóle. Po prostu już nie wytrzymałam i powiedziałam mu co myślę. Bo wiecie.. jeśli tylko jedna strona w związku się angażuje to to nie jest związek. Stwierdziłam, że czas przejrzeć na oczy. Okej, może opowiem.
Taki jeden kolega z pracy przechodzi załamanie, bo dowiedział się że jego laska go zdradzała, byli ze sobą 4 lata. Byłam u niego z M we wtorek, rozpił się, bo robił dla tej dziewczyny wszystko, a ona nic, tylko wykorzystywała to. I uświadomiło mi to coś. Że w sumie w naszym związku jest tak samo. Tylko to ja cały czas coś robię, chcę wychodzić, robić różne rzeczy, a on.. on nawet nie.. on nic nie robi. Nie studiuje, no dosłownie.. nic. A ja się głupia zaharowuje na tych studiach. No i powiedziałam mu koniec. I nie czuję smutku, nawet już mi nie jest żal tych 4 lat prawie. w następny piątek minęło by równe 3.5 właściwie. Może to mu da coś do myślenia, może nie.
Jeszcze juro ostatni raz porozmawiamy. Ma to przemyśleć i mi powiedzieć. Albo zostaje i zaczyna coś z sobą robić na poważnie, albo koniec. I niech sobie leci do tej Irlandii zarabiać kokosy myjąc gary.. ;____________; Boże..
No i dobrze.
Tyle wam chciałam powiedzieć. No może też pochwalę się że zdałam 2/3 egzaminy, jutro ostatni ale nie miałam czasu się jeszcze uczyć. Jestem chronicznie zmęczona, stres odebrał mi apetyt i wyglądam jak swój cień. Tak by powiedziała moja babcia.. :
No.. trzymajcie się, buziaki
I just want to be perfect .
true. lepiej od razu, niż po 20 latach żałować że stworzyło się chorą rodzinę. podobną do swojej pierwszej