Użytkownicy przeglądający ten wpis: 1 gości
Ocena wpisu:
  • 2 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
o granatowym zmierzchu
[Obrazek: tumblr_nbyruqNbwv1r3i26so1_540.jpg]

Patrzę na moje wspomnienia jak przez prószący śnieg, jak przez rozchylone żaluzje. Wydaje mi się, że osiągnęłam ten punkt, w którym mogę obejrzeć się za siebie, poczuć smak starej sentymentalności, tęsknoty. A to wszystko - bez narażania mojej teraźniejszości na zdrowotny uszczerbek, bez rozdrapywania ran, które - wreszcie, och - stały się bladymi bliznami na mojej skórze, bliznami, których dotykam opuszką palca, ukochanymi bliznami, których obecności nigdy nie zaprzeczę. Jednocześnie mam wrażenie, że tracę kontakt z własną przeszłością - moja uwaga wybiega daleko w przyszłość, snuje wizje życia, które planuję ziścić, wizje, którym przesadne więzi z tym dawnym, zakurzonym światem mogłyby stanąć na drodze. Czas mknie tak szybko, przesypuje się między moimi palcami tak błyskawicznie, że ta szalona podróż w przyszłość jest jedyną ucieczką. Być może to jedyne, co się zmieniło - kierunek mojego biegu. Kiedyś pragnęłam zmusić czas do pozostania w miejscu, do nieustającego powtarzania się; myślałam, że powracając wspomnieniami do dawnych dni, uda mi się je resuscytować. Nie jestem pewna, w którym momencie zaczęłam uciekać przed czasem w nadchodzące dni, w chmury nieznanych godzin. Nie pamiętam, kiedy porzuciłam celebrowanie mijającego czasu, żegnanie miesięcy i kartek z kalendarza. A może - pamiętam dokładnie dzień oderwania się od przeszłości, nie wiem natomiast, kiedy dokładnie nastąpił mój bezgraniczny zwrot do tego, czego jeszcze nie było. Mam wrażenie, że to już nie nazywa się przywołanie przeszłości, że jej duchy i lasy już do mnie nie szepczą, że ich głosy przepadły na dobre w chaosie tych, które sama wykreowałam, tych, które mają dopiero nadejść. I kiedy cofam się myślami, jest tak, jakbym z otchłani niebytu usiłowała wychwycić pojedyncze momenty, porwane na strzępy momenty opadające w dół. Niektóre z nich wciąż jednak broczą atramentową krwią - a w każdym razie czyhają pod warstwami popiołu, gotowe zdwoić swe stracone siły i zaatakować, jeżeli niebacznie zdmuchnę z nich kurz. To są trójkąty bermudzkie, skaliste przepaście, do których krawędzi nie wolno się zbliżać, a fakt ten nie zmieni się pewnie i za lat dwadzieścia. Tam nie kryje się nic dobrego, gorzko-słodki smak melancholii traci tam słodycz. Ale nie ma klucza do tych otchłani, nie ma bram, które oddzielałyby od nich mój umysł. Jedyną granicę stanowią dalekie mile, łany wspomnień, przez które musiałabym przedrzeć się najpierw. Zostały mi tylko suszone kwiaty i te duszne sny, gdzie niebo ma kolor płomieni.
Miraclle
Odpowiedz
Komentarze (łącznie 1)
  • undoubtedly
    Dodał(a):
    undoubtedly  
    Ranga:
    Bezobjawowa Kryminalistka ( ͡° ͜ʖ ͡°) ***..  
    Data:
    Piękne słowa. Ja niestety nie potrafię patrzeć w ten sposób na wspomnienia. Zatracam się w przeszłości - i znikam na długo.
    Odpowiedz


Skocz do: