16.01.2017, 00:40
(Edytowany 16.01.2017, 00:41 przez Chance_.)
Cześć, a może dobry wieczór?
Nieważne, jak Was przywitam, to wszystko sprowadza się do faktu, że kolejny raz tutaj wracam. Chyba polubiłam to miejsce i nieważne, czy bravo w końcu zostanie usunięte czy nie (ostatnio widziałam, że jeszcze istnieje), to i tak chyba tamten blog pogrzebałam gdzieś na dnie umysłu. To, co chciałam, zarchiwizowałam, a resztę traktuję jako wspomnienia.
Klasycznie leci do Was dzisiaj znowu jakiś utwór. Tak, ponownie polski, bo w końcu to, co nasze, też jest dobre. A ja lubię dobre kawałki. Dlatego dzisiaj słuchamy...
[email=https://www.youtube.com/watch?v=w00FZizsKKo]Mela Koteluk - "Żurawie origami"[/email]
Bardzo lubię tę artystkę, nawet wybrałam się na jej koncert w maju i to był chyba jeden z lepszych koncertów, na jakich do tej pory byłam - podobnie jak oczywiście ten Dawida Podsiadło. Ach, Ci polscy, niekomercyjni artyści - uwielbiam.
Zdałam sobie sprawę, że tutaj na nowo się przed Wami otwieram. Chociaż tak naprawdę piszę tutaj ilekroć tego potrzebuję. Wy z kolei często ślecie mi słowa, które bardzo budują i poprawiają nastrój. Tak też drogą wyjaśnienia - to, że zwykle nie odpowiadam na komentarze nie znaczy, że ich nie czytam. Po prostu czasami nie mam tyle czasu, a czasami stwierdzam, że za wszelkie słowa podziękuję Wam przy okazji kolejnego wpisu. No właśnie - dlatego też dziękuję, bo to co pisałyście (tak, Wy Kobietki czytacie tylko te moje wpisy) podniosło mnie na duchu.
Po przemyśleniu stwierdziłam, że macie rację - może czas ruszyć do przodu i może lepiej się stało, że do tamtego spotkania najzwyczajniej w świecie nie doszło. W zasadzie stwierdziłam ostatecznie, że on po prostu stchórzył. Mam wrażenie, że nic takiego mu nie wypadło, a po prostu się przestraszył. Okej, mogę sobie gdybać, wiem - nie zapytałam, co się stało, to ciężko mi osądzać, że jednak nic mu nie wypadło. Jednak tak czy siak uważam, że on wciąż ucieka. Uciekał od poważniejszych rozmów zarówno wtedy, kiedy się spotykaliśmy, więc uciekł także tym razem. Cóż, w jakimś sensie go rozumiem. Uciekanie jest przecież proste - o wiele trudniej jest stawić czoła danej sytuacji. On się na to nie pokusił. Trudno. Jego wybór. A ja po prostu w końcu wezmę się w garść. Bo zrozumiałam, że nie warto powracać do przeszłości, skoro jak widać, ludzie się nie zmieniają.
Poza tym niebawem znowu zaczynam batalię na uczelni. Moja faza depresji związanej z zawalaniem wszystkiego minęła i postanowiłam porządnie wziąć się w garść. Nie pozwolę się im wywalić, co to, to nie! Co prawda przez cały weekend robiłam jakiś mało ważny artykuł na równie mało istotny przedmiot, ale to się wytnie. Jakoś to wszystko pójdzie, bo musi.
Niedawno wróciłam od przyjaciela. Ostatnio spędzamy ze sobą naprawdę dużo czasu, aż niektórzy zaczynają snuć jakieś dziwne aluzje. Ale oni nie mają pojęcia o niektórych sprawach. One z kolei sprawiają, że my zawsze pozostaniemy, ale tylko i wyłącznie przyjaciółmi.
Powinnam niebawem iść spać, bo jutro zajęcia od 9:00, ale... nie chce mi się. Chyba znowu włączył mi się jakiś nocny tryb. Zamierzam więc w towarzystwie klimatycznej muzyki porobić jeszcze kilka rzeczy: zapakować ładnie książkę, którą wysyłam zwycięzcy konkursu organizowanego na moim blogu, poczytać kilka rozdziałów egzemplarza recenzenckiego, który mega wciąga i może nawet porobić coś jeszcze na studia... Chociaż nie, to ostatnie raczej się nie wydarzy.
Stąd też - zmykam, Moi Drodzy, a Wam życzę udanej nocy bądź kolorowych snów.
"Jakie to dziwne
tak bolało
nie chciało się żyć
a teraz takie nieważne
tak bolało
nie chciało się żyć
a teraz takie nieważne
niemądre
jak nic"
No ale... ale. Może i tamten koleś tego się kiedyś nauczy, ale jesteś za piękna i za dobra, aby testował to na Tobie. Nocny tryb... hah, moje całe życie to nocny tryb :d jest już 10:00 a ja wciąż nie mogę się obudzić.