22.04.2017, 20:32
22.04.2017
20:20
sobota
HEJ. Napisał. Dzisiaj. W końcu. Zabawne bo akurat słuchałam piosenki i robiłam snapa i napisał XD i uwieczniłam to. Niechcący. Piękne to było. Wiecie co. Sobota wieczór, kurna, a ja znowu siedzę w domu. Czwarta z rzędu sobota bez M. Czuję się z tym okej, ale zaczynam czuć że potrzebuję gdzieś wyjść. Z kimś, z ludźmi, potańczyć, napić się, pośmiać. ACH. Ciężko. To znaczy w sumie nie... patrzę na kalendarze.. mam dwa, właściwie to takie przeze mnie narysowane na najbliższe tygodnie, na jednym mam cały kwiecień, na drugim odliczam te #22dni. I... i kurde za dwa tygodnie impreze mam, za 3 tygodnie SPOTKANIE z Nim. Za tydzień w sumie brak planów. No ale okej....
Piszę, bo zaczęłam tak myśleć o tym.. jeszcze 19 dni do spotkania. Właśnie.. boję się strasznie, wyobrażam sobie to spotkanie cały czas. Dzisiaj gadaliśmy, on poszedł z kolegami na impreze, mówił coś o tym, że po ostatniej już miał dość, bo nie pił dużo i musiał patrzeć na tych narąbanych facetów którzy kleili się do nawalonych lasek, albo jak się pierwszy raz ktoś z kimś spotkał i potem gdzieś widział jak się lizali. I że on tego nie popiera. UFFF!!!!! Jeśli chciał mnie tym uspokoić to mu się udało.
However i tak się boję, stresuje, nie będę wiedziała jak zacząć, o czym gadać.. ale właśnie! Stwierdziłam, że muszę chyba zacząć mieć wyrąbane na to. Po prostu. Nie odliczać, nie myśleć, olać. I wiecie co ja, głupia zrobiłam? Z powrotem zainstalowałam tindera i w sumie jakiś chłoptaś do mnie napisał. No i w sumie tak na tinderze coś pisze. Okej, nawet jeszcze go nie poznałam, ale robię to żeby zdystansować. Żeby zająć się kimś innym, żeby nie wpaść w obsesje na jego punkcie! Bo oszaleję, zwariuję i jak już dojdzie do spotkania (o ile dojdzie) to to spale. Spieprze coś i będzie koniec. A ja nie chcę, bo serio, fajnym chłopakiem jest.
Najlepsze bo moja taka kumpela chyba jest zazdrosna, czy coś. Ja nie wiem w sumie o co chodzi, ale jak pyta o niego to z takim... jak to ująć. Przedrzeźnia.. wiecie o co mi chodzi, nie? Chciała zobaczyć jakieś jego zdjęcia np i jak jej pokazałam jego insta to powiedziała, że wygląda jak jakiś kierowca tira, z taką pogardą. A jak zaczęłam jej opowiadać o jego zachowaniu to stwierdziła, że jest żałosny, że słaby, że beznadzieja. No ja pierdole. Więc przestałam. Nic jej nie mówię. I nie powiem. Zapytała wczoraj sama, powiedziałam, że jest okej, że mamy zamiar sie spotkać, to aż ją zamurowalo xDDD haha... piękne.
Ja się z tego tylko śmieję, jak chce być żałosna, sama się prosi.
W ogóle śmiesznie, bo ostatnio bardziej się skumplowałam z tą drugą kumpelą. byłam u niej na noc, pogadałyśmy, wypiłyśmy winko.. i złapałyśmy zarąbisty kontakt. Zaczęła mi się zwierzać, ja jej. No i fajnie. Mogę być z siebie dumna.. i tak właśnie się czuję, czuję się dobrze.
Także ten. Nie wiem jak spędzę wieczór, powinnam coś na zajęcia robić, ale mi się nie chce bardzo. Może coś obejrzę... w sumie.
No.
20:20
sobota
HEJ. Napisał. Dzisiaj. W końcu. Zabawne bo akurat słuchałam piosenki i robiłam snapa i napisał XD i uwieczniłam to. Niechcący. Piękne to było. Wiecie co. Sobota wieczór, kurna, a ja znowu siedzę w domu. Czwarta z rzędu sobota bez M. Czuję się z tym okej, ale zaczynam czuć że potrzebuję gdzieś wyjść. Z kimś, z ludźmi, potańczyć, napić się, pośmiać. ACH. Ciężko. To znaczy w sumie nie... patrzę na kalendarze.. mam dwa, właściwie to takie przeze mnie narysowane na najbliższe tygodnie, na jednym mam cały kwiecień, na drugim odliczam te #22dni. I... i kurde za dwa tygodnie impreze mam, za 3 tygodnie SPOTKANIE z Nim. Za tydzień w sumie brak planów. No ale okej....
Piszę, bo zaczęłam tak myśleć o tym.. jeszcze 19 dni do spotkania. Właśnie.. boję się strasznie, wyobrażam sobie to spotkanie cały czas. Dzisiaj gadaliśmy, on poszedł z kolegami na impreze, mówił coś o tym, że po ostatniej już miał dość, bo nie pił dużo i musiał patrzeć na tych narąbanych facetów którzy kleili się do nawalonych lasek, albo jak się pierwszy raz ktoś z kimś spotkał i potem gdzieś widział jak się lizali. I że on tego nie popiera. UFFF!!!!! Jeśli chciał mnie tym uspokoić to mu się udało.
However i tak się boję, stresuje, nie będę wiedziała jak zacząć, o czym gadać.. ale właśnie! Stwierdziłam, że muszę chyba zacząć mieć wyrąbane na to. Po prostu. Nie odliczać, nie myśleć, olać. I wiecie co ja, głupia zrobiłam? Z powrotem zainstalowałam tindera i w sumie jakiś chłoptaś do mnie napisał. No i w sumie tak na tinderze coś pisze. Okej, nawet jeszcze go nie poznałam, ale robię to żeby zdystansować. Żeby zająć się kimś innym, żeby nie wpaść w obsesje na jego punkcie! Bo oszaleję, zwariuję i jak już dojdzie do spotkania (o ile dojdzie) to to spale. Spieprze coś i będzie koniec. A ja nie chcę, bo serio, fajnym chłopakiem jest.
Najlepsze bo moja taka kumpela chyba jest zazdrosna, czy coś. Ja nie wiem w sumie o co chodzi, ale jak pyta o niego to z takim... jak to ująć. Przedrzeźnia.. wiecie o co mi chodzi, nie? Chciała zobaczyć jakieś jego zdjęcia np i jak jej pokazałam jego insta to powiedziała, że wygląda jak jakiś kierowca tira, z taką pogardą. A jak zaczęłam jej opowiadać o jego zachowaniu to stwierdziła, że jest żałosny, że słaby, że beznadzieja. No ja pierdole. Więc przestałam. Nic jej nie mówię. I nie powiem. Zapytała wczoraj sama, powiedziałam, że jest okej, że mamy zamiar sie spotkać, to aż ją zamurowalo xDDD haha... piękne.
Ja się z tego tylko śmieję, jak chce być żałosna, sama się prosi.
W ogóle śmiesznie, bo ostatnio bardziej się skumplowałam z tą drugą kumpelą. byłam u niej na noc, pogadałyśmy, wypiłyśmy winko.. i złapałyśmy zarąbisty kontakt. Zaczęła mi się zwierzać, ja jej. No i fajnie. Mogę być z siebie dumna.. i tak właśnie się czuję, czuję się dobrze.
Także ten. Nie wiem jak spędzę wieczór, powinnam coś na zajęcia robić, ale mi się nie chce bardzo. Może coś obejrzę... w sumie.
No.
I just want to be perfect .