Użytkownicy przeglądający ten wpis: 1 gości
Ocena wpisu:
  • 2 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
niejestnienie.
nie wychodzi mi już  totalnie nic. czuję, że straciłam respekt w grupie. znadinterpretowałam ich słowa (chyba), generalnie to było tak, że koleżanka zapytała kolegę, który musi "ze sobą coś przemyśleć" czy ma schizofrenię, ja odebrałam to jako hejt na własną osobę, odpisałam (to grupowa rozmowa była) żeby nie śmiali się z takich rzeczy, oni na to mniej więcej tyle (oczywiście niedosłownie), że powinnam wyjąć kija z du_py, bo nikt tutaj nikogo nie hejtuje. zrobiło mi się tak głupio, że naprawdę zalałam się ZIMNYM POTEM i zaczęłam się RUMIENIĆ do monitora. czasami chyba faktycznie przeginam, taki urok paranoidalki, że wszyscy przeciwko tobie i nikt za tobą. z nerwów brzuch mnie rozbolał i mam problem żeby wrócić do siebie. wiem jakie to niedorzeczne i głupie problemy jak z podstawówki, ale często ludzie są według mojego mózgu źli i chcą mnie zniszczyć. kłócę się teraz z drugą częścią mnie i od paru minut próbuję powstrzymywać płacz. ostatni raz miałam podobną akcję na dwa dni przed ostrą psychozą i trochę się cykam, ale staram się oddychać spokojnie i myśleć, że będzie okej, choć naprawdę nie czuję się teraz najlepiej. myślałam, że coś jest na rzeczy, że oni wiedzą albo przynajmniej się domyślają. mam nadzieję, że przeciwko mnie nie spiskują. nieraz mam to wrażenie, bo każdy niszczy to, co buduję sobie sama, bo w teorii mój świat nie istnieje. nie jest. niejestnienie to inaczej "mojego świata nieistnienie" i to chyba właśnie to, z czym tak ciężko od lat się pogodzić.


ale 'światów' we mnie jest tak wiele, że już nie wiem w który powinnam nie wierzyć.
fafafafafar better run away
Odpowiedz
Komentarze (łącznie 0)

Skocz do: