16.07.2017, 11:58
Głupio mi. Tak mi potwornie głupio przez niektóre rzeczy, które wypisuję tutaj w stanie większego lub mniejszego załamania. O bezsensie życia. Jednak brak sensu czegokolwiek jest odczuwalny przeze mnie coraz bardziej. Dzisiaj jednak jest trochę lepiej. Nieznacznie, ale wystarczająco, bym wygrzebała się z łóżka i umyła włosy. Także jest progres. W poniedziałek (jutro) spotykam się z D. i nie chcę mu smęcić, ale chyba będę musiała. Wczoraj się trochę przestraszył, bo napisałam mu, że chcę zrobić sobie krzywdę. Trochę głupie. W końcu jestem w takim wieku, że powinnam nauczyć się radzić sobie sama ze swoimi problemami. W innym wypadku będę musiała odwiedzać ciepłe gabinety psychologów do końca życia. Wizytę u psychiatry mam natomiast w środę. Nie chcę z nią rozmawiać o tych stanach, Boże, naprawdę nie chcę! Jeszcze zabroni mi odstawić leki i nie będę mogła bawić się w normalną. Dzisiaj zamierzam obejrzeć nowy film o anoreksji - To the Bone. Może zajęcie się cudzymi problemami pozwoli zapomnieć o własnych. Bo aktualnie moje życie to jeden wielki żart. Nie mam z kim wychodzić, więc piszę o śmierci. W kółko i w kółko piszę o śmierci, bo samotność mnie do tego doprowadza. Czuję się niepotrzebna i niechciana.
Mam wrażenie, że będę jechać na lekach do końca życia. Nie chcę. Chcę poczuć się jak normalna i zdrowa osoba.
W sumie jednak chciałabym znowu wpaść w psychozę i trafić do szpitala, bo wtedy ktoś by się mną w końcu zainteresował.
fafafafafar better run away