10.01.2018, 21:37
10.01.2018
20:17
dobry wieczór. W sumie to nie miałam w planach pisać, ale chyba bardzo staram się odwlec ten moment, gdy zrobię w końcu coś pożytecznego. Chociaż powinnam coś robić. To nie ma sensu, ale cóż, porobię coś innego jeszcze moment co nie? A pisanie dziennika to w sumie cool rzecz. Wiecie.
Od poniedziałku.. jakoś się kręci. W poniedziałek miałam kolosa, którego przeżyłam trafiłam na odpowiednie pytanie, czyli Bóg mnie wysłuchał. Coś tam napisałam, więc liczę na to, że będzie dobrze. Wdech wydech.
Wczorajszy dzień też był super, bo angielski i rysunek, czyli moje dwa ulubione przedmioty, bawiłam się fajnie, potem od razu spotkałam się z Gabi, zrobiłyśmy zakupy spożywcze, a potem pojechałyśmy do niej i zrobiłyśmy sobie vege obiad, vege piernik i frytki z batatów na kolację. Przepijałyśmy to wszystko czerwonym, słodkim winem, co jest ultra inteligentne i również ma sens, co nie. ; )
Także wieczór minął ultra przyjemnie, gorzej było dzisiaj rano, bo byłam kłębkiem nerwów przez te studia. Oddawałam zadanie z konstrukcji budowlanych, przedmiot przeze mnie nie rozumiany, bo nienawidzę takich technicznych rzeczy. Przecież ja nie będę w zyciu miała z tym nic wspólnego, ja, dziewczyna, artystka. NIE. Aczkolwiek iskierka fajterki się tli, zacisnęłam zęby, zrobiłam to i poszłam oddać, jak będzie dalej, zobaczymy. Te studia to żart. Wdech wydech.
Wróciłam do domu, zaszyłam się pod kocem, obejrzałam dwa odcinki Diagnozy pijąc rumianek. Zjadłam pierogi, teraz zrobiłam 40 minut jogi, słucham mojej playlisty moon mood, ktora wyszła mi jakaś taka klimatyczna i fajna, spisuje się w takie wieczory. I czekam. Pewnie zaraz pójdę na kolację, potem coś ruszę jakąś robotę, no i czekam. Bo przed 15 zadzwonił, że zza chwile się spotyka z tą dziewczyną od koncertu. na spacer/kawę. :') czyli już 5,5 godziny? eheh... powiedział, że wpadnie do mnie po. Ale ani nie dzwonił, ani nic. Fajnie się musi bawić. Nie jestem zazdrosna przecież...
nie.
ale martwię się, może.
zrobiłam sobie tosty. popracuję, ogarnę życie jakoś. bo jest nieogarniete. rozwalone i niepoukładane ciut. ale ja, mistrzyni chaosu stawiam czoła. i trzęsę się wewnatrz, a serce mi dygocze, ale ja nie mogę odpuścić. jestem silna.
jestem.
20:17
dobry wieczór. W sumie to nie miałam w planach pisać, ale chyba bardzo staram się odwlec ten moment, gdy zrobię w końcu coś pożytecznego. Chociaż powinnam coś robić. To nie ma sensu, ale cóż, porobię coś innego jeszcze moment co nie? A pisanie dziennika to w sumie cool rzecz. Wiecie.
Od poniedziałku.. jakoś się kręci. W poniedziałek miałam kolosa, którego przeżyłam trafiłam na odpowiednie pytanie, czyli Bóg mnie wysłuchał. Coś tam napisałam, więc liczę na to, że będzie dobrze. Wdech wydech.
Wczorajszy dzień też był super, bo angielski i rysunek, czyli moje dwa ulubione przedmioty, bawiłam się fajnie, potem od razu spotkałam się z Gabi, zrobiłyśmy zakupy spożywcze, a potem pojechałyśmy do niej i zrobiłyśmy sobie vege obiad, vege piernik i frytki z batatów na kolację. Przepijałyśmy to wszystko czerwonym, słodkim winem, co jest ultra inteligentne i również ma sens, co nie. ; )
Także wieczór minął ultra przyjemnie, gorzej było dzisiaj rano, bo byłam kłębkiem nerwów przez te studia. Oddawałam zadanie z konstrukcji budowlanych, przedmiot przeze mnie nie rozumiany, bo nienawidzę takich technicznych rzeczy. Przecież ja nie będę w zyciu miała z tym nic wspólnego, ja, dziewczyna, artystka. NIE. Aczkolwiek iskierka fajterki się tli, zacisnęłam zęby, zrobiłam to i poszłam oddać, jak będzie dalej, zobaczymy. Te studia to żart. Wdech wydech.
Wróciłam do domu, zaszyłam się pod kocem, obejrzałam dwa odcinki Diagnozy pijąc rumianek. Zjadłam pierogi, teraz zrobiłam 40 minut jogi, słucham mojej playlisty moon mood, ktora wyszła mi jakaś taka klimatyczna i fajna, spisuje się w takie wieczory. I czekam. Pewnie zaraz pójdę na kolację, potem coś ruszę jakąś robotę, no i czekam. Bo przed 15 zadzwonił, że zza chwile się spotyka z tą dziewczyną od koncertu. na spacer/kawę. :') czyli już 5,5 godziny? eheh... powiedział, że wpadnie do mnie po. Ale ani nie dzwonił, ani nic. Fajnie się musi bawić. Nie jestem zazdrosna przecież...
nie.
ale martwię się, może.
zrobiłam sobie tosty. popracuję, ogarnę życie jakoś. bo jest nieogarniete. rozwalone i niepoukładane ciut. ale ja, mistrzyni chaosu stawiam czoła. i trzęsę się wewnatrz, a serce mi dygocze, ale ja nie mogę odpuścić. jestem silna.
jestem.
I just want to be perfect .