29.01.2017, 11:29
***
beznadziejny początek dnia. wczoraj pokłóciłam się z P. i głupio mi z tego powodu, ale wstydzę się teraz do niego odezwać. siedzę więc w samotności pijąc karmelową kawkę i załączam ostatni już odcinek No Game No Life. wczoraj powtarzałam historię żebym nie musiała robić tego dzisiaj, ale pod wieczór chyba i tak jeszcze poczytam. dużo dat do zapamiętania. pogoda ma na mnie naprawdę okropny wpływ i nadal próbuję się uporać z latającym mentalnym wskaźnikiem dopaminy. no nieźle. na myśl o jutrze nadal trochę uginają mi się nogi, ale pewnie będzie dobrze, chociaż odpocznę od ciągłego myślenia o tej chwiejnej relacji z P., bo teraz mnie to wszystko przerasta. związki na odległość są paskudne, ciężko się dogadać, bo nie widzi się tej drugiej osoby. i ciągłe kłótnie. to już mój drugi taki i nie wyciągnęłam z tego jeszcze żadnej lekcji, a chyba powinnam. nie potrafię tego zakończyć, a mówią, że powinnam. tak trochę Romeo i Julia w wersji elektronicznej. tylko bardziej brutalnie.
fafafafafar better run away