31.01.2018, 23:34
Tak dawno mnie tutaj nie było, że zdążyłam zapomnieć jak dodaje się nowy wątek. 15 min poszukiwania i znalazłam, więc piszę.
Tylko nie wiem co.
Nie wiem od czego zacząć.
Sesje mam już za sobą, na uczelnie wracam dopiero 19.02. Super, bardzo się cieszę z tego powodu. I nawet aż tak mocno się nie stresowałam, nie panikowałam tak jak zawsze, a to dlatego, że już pół roku biorę magnez. Polecam każdemu.
O miłości pisać nie będę, to takie skomplikowane, puste i trudne, że wolę zapomnieć niż rozpamiętywać.
Koleżanka zaszła w ciążę, bardzo chciała tego dziecka. Uważam jednak, że oprócz tego pragnienia, że chce mieć dziecko jest jeszcze coś. Jakoś na studiach jej nie idzie, ciągle ktoś ją krytykuje. Ona mówi, że ma to w dupie, ale ja wiem, że bardzo to przeżywa i stresuje się. Chyba stwierdziła, że ciąża pomoże jej łatwiej zdawać egzaminy i będzie miała spokojną i bezproblemową obronę, często właśnie o tym wspominała.
Okazało się, że tak nie będzie. Nasza promotor stwierdziła, że ma się nie usprawiedliwiać ciążą (co moim zdaniem jest chore, bo należy jej się trochę inne traktowanie, łagodniejsze). Ona teraz biedna leży, lekarz kazał jej się nie stresować i nic nie robić, bo coś się złego dzieje. Modlę się za nią, żeby wszystko było dobrze.
Jestem dla niej bardzo wyrozumiała. Ciągle jej mówię, że ma być spokojna, codziennie praktycznie pytam jak się czuje, załatwiam na uczelni za nią wszystko, żeby tylko nie ruszała się z łóżka. Nie wybaczyłabym sobie, jeżeli coś by się stało maluszkowi, a ja nawet palcem nie kiwnęłam, żeby coś się poprawiło. W każdym razie jest miła, dziękuje mi za każdym razem, ale... coś robi takiego co mnie bardzo irytuje, a ja się nie bronię.
Widzę, że jest zazdrosna, gdy ktoś mnie chwali, a ostatnio coraz częściej to się zdarza... i zawsze mi dosra jakimś chamskim tekstem. Potrafiła nawet dowalić na mój temat mojej promotor, gdy powiedziała jej, że ma się skonsultować ze mną, bo ja mam wszystko pięknie zrobione w swojej mgr, może brać ze mnie przykład i że jej pomogę, to odpowiedziała jej "ona sama tej pracy nie pisze, Pani jej przecież praktycznie wszystko powiedziała" co było nieprawdą i moja promotor mnie obroniła. Owszem, chodzę na konsultacje, dlatego, że jak czegoś nie wiem to chcę zapytać - proste i logiczne. Nie wiem wszystkiego, więc to chyba normalne, że gdy napiszę coś w pracy to idę do promotor, żeby powiedziała mi, czy jest dobrze, czy źle i co mam poprawić. A co ja słyszę? Niedosłownie, że to JA tak robię, tylko większość dziewczyn, ale dobrze wiem, że chodzi jej o mnie i podobno "liżę jej dupę", bo chodzę do niej na konsultacje.
Bardzo mnie to zabolało. Dlatego nie chcę, żeby ktokolwiek mnie chwalił...
Nie powiedziałam jej nic, ciota ze mnie. Nie chcę kłótni, ani zgrzytów, zostało nam zaledwie 5 miesięcy i nasze drogi się rozejdą... olałam sprawę. Ale ciągle na każdym kroku próbuje mi dowalić, ja to czuję, a zaczęło się przed ciążą, więc to chyba nie hormony.
Wokół mnie są sami toksyczni ludzie. Mam jakiegoś pecha... a stwierdziłam w grudniu, że chcę pozbyć się toksycznych osób wokół mnie, którzy próbują mnie ciągnąć w dół... to przykre, że tacy istnieją. Może przesadzam?
Chyba do końca życia będę sama... zaraz kończę studia... czas się kończy... a może nie?
Nie wiem. Mama mówi, żebym się nie martwiła, siostra tak samo, brat też.
Ale z drugiej strony co mają powiedzieć? Są kochani, bo próbują mnie pocieszyć.
Boziu, ja nie wiem o czym jest ta notatka... o koleżance w ciąży co robi mi przykrość... zamiast pisać o czymś normalnym np. o tym jak spędziłam sylwestra...
A nie, zapomniałam, nie mam o czym mówić... przed telewizorem, w łóżku. Nie kręcą mnie imprezy, albo to kolejna rzecz, którą sobie wmówiłam.
Chciałabym być znowu dzieckiem...
Na sam koniec chciałam powiedzieć, że nie logowałam się tutaj długo, ale ogarniałam Wasze wpisy. Więc jestem raczej na bieżąco.
Ściskam Was i życzę cudownego dnia, tygodnia, miesiąca, roku
Choco.vita
tylko chodzące życiowe porażki krytykują pracę innych i starania i ich osiągnięcia, może to mocne słowa ale taka jest prawda