13.12.2021, 20:10
(Edytowany 13.12.2021, 20:20 przez undoubtedly.)
Bawię się świetnie w tym moim mentalnym rollercoasterze. Ta. Od K2 po Mariański Rów i z powrotem. Raz przerażająca deprecha i dzień przespany, raz wielka euforia i tak w kółko. Szczerze troszkę to męczące. Rozmawiałam dziś o tym wszystkim na grupowej terapii, chcieli mi inni pacjenci wkręcić zaburzenie afektywne dwubiegunowe. HALO, ja nie mam żadnej dwubiegunówki. To zupełnie do mnie nie pasuje. Jestem przecież ponoć najspokojniejszą osobą we wszechświecie.
Ja tylko czasami nagle zmieniam swoje wewnętrzne emocje jak w kalejdoskopie i wystarczy drobny bodziec, by mnie wewnętrznie unieść albo rozsypać.
Ta niewiedza jest okropna. Coraz więcej osób mi sugeruje dwubiegunówkę. Kiedyś sama nazywałam te stany mania-depresja, ale raczej w sposób ironiczny, teraz już sama nie wiem. Nie rozumiem tego mechanizmu, czasem bez powodu zaczynam czuć radość i czuję potrzebę dzielenia się nią z innymi. Czasem znów jest mi tak smutno, że najchętniej WCALE nie wygrzebałabym się z łóżka.
Nie rozumiem tego zupełnie. Teraz mnie dziś naszło żeby w środę poprosić lekarkę o odstawienie, albo chociaż zmniejszenie dawek leków. Znowu mam wrażenie, że jest ze mną w porządku pod tym kątem, pod którym do tej pory było niezbyt w porządku, a kryje się za tym coś innego, jakieś poważne zaburzenie afektywne albo osobowości.
Martwię się. Cały czas mam w głowie, że jestem przez to toksyczna. Że mam borderline. To jest straszne.
Martwię się. Cały czas mam w głowie, że jestem przez to toksyczna. Że mam borderline. To jest straszne.
fafafafafar better run away