08.11.2017, 00:39
7 11 17
23:20
wtorek
Już późno, wiem, miałam chodzić spać wcześniej, wysypiać się, no już zaraz idę.
Właściwie nie wiem po co tu znowu piszę. Po prostu taka potrzeba. A możliwe, że odezwę się dopiero w weekend, bo idę jutro na badania, do piątku. Miło, poleżę sobie wśród babć, spakowałam szczoteczkę do zębów, jedną piżamkę i tonę książek. Co ja będę robić? Pisać. Prawdopodobnie. Tylko nie tu raczej.
Znowu sobie poharatałam głowę, a już było tak pięknie. Oj dobra, bez dramy. Przecież ta zima musi kiedyś minąć. I tak i tak wiesz, że przyjdzie wiosna, będą moje urodziny, będzie krótki rękaw, schowam swetry. Musi tak być, taka jest kolei rzeczy.
Nie może być po listopadzie znowu październik, spokojnie, już się to nie powtórzy.
Tak jak teraz myślę o tym maju, czerwcu, to wydaje mi się, jakby to był jakiś cholera... najpiękniejszy czas w moim życiu ever. Tak dosłownie. Mam same, na prawdę same pozytywne wspomnienia. A dobrze wiem, jak mi dawało po dupie, a to studia, projekty, zaliczenia, projekty, eh.. męczyłam się. Ale nie... mój mózg pokazuje mi tylko koncert Imagine, potem pokazuje mi malowanie na rynku, klejenie dachu z balsy przedstawia jako niesamowitą przygodę, potem znowu pokazuje mi sukienki, noc muzeów, potem juwenalia, potem to jak szłam od babci do domu na nogach i narwałam po drodze bzu i szłam tak z tym bukietem przez wieś. Potem jak wyciągnęłam rower i pojechałam kawałek, ale wróciłam, bo poszłam na spacer z K, potem jak odkryłam muzykę i słuchałam (słucham nawet teraz).
A przecież było mi tak samo jak teraz. W większości. Czyli ogólnie źle.. ogólnie stresująco, ogólnie nie najlepiej.
Tzn teraz to już nic nie ma. Teraz to jest biało, chociaż jeszcze śnieg nie spadł. Nic nie ma, pustka. Biało, a może w sumie czarno. Nie wiem. Nic nie widzę.
żeby była jasność, nic nie rozumiesz, ty, obca osobo, która to czytasz, ale ja tu to piszę dla siebie, ok?
Więc.
Będę to czytać za jakiś czas. Zakwitnie sad u babci. Więc do cholery, proszę, bądź szczęśliwa, z tego, że chociaż możesz ubrać spódniczkę. I nie, nie wspominaj jesieni jako dobrej, bo idę o zakład, że tak będziesz robić. Było źle, czarno, jedyne co dostałaś to po łbie. Było ci zimno, siódmego listopada siedziałaś pod kocem i nie czułaś nic. NIC. Pustka.
doskonale, ale
bonusik na koniec, bardzo proszę wszystkich zainteresowanych. to ja.
23:20
wtorek
Już późno, wiem, miałam chodzić spać wcześniej, wysypiać się, no już zaraz idę.
Właściwie nie wiem po co tu znowu piszę. Po prostu taka potrzeba. A możliwe, że odezwę się dopiero w weekend, bo idę jutro na badania, do piątku. Miło, poleżę sobie wśród babć, spakowałam szczoteczkę do zębów, jedną piżamkę i tonę książek. Co ja będę robić? Pisać. Prawdopodobnie. Tylko nie tu raczej.
Znowu sobie poharatałam głowę, a już było tak pięknie. Oj dobra, bez dramy. Przecież ta zima musi kiedyś minąć. I tak i tak wiesz, że przyjdzie wiosna, będą moje urodziny, będzie krótki rękaw, schowam swetry. Musi tak być, taka jest kolei rzeczy.
Nie może być po listopadzie znowu październik, spokojnie, już się to nie powtórzy.
Tak jak teraz myślę o tym maju, czerwcu, to wydaje mi się, jakby to był jakiś cholera... najpiękniejszy czas w moim życiu ever. Tak dosłownie. Mam same, na prawdę same pozytywne wspomnienia. A dobrze wiem, jak mi dawało po dupie, a to studia, projekty, zaliczenia, projekty, eh.. męczyłam się. Ale nie... mój mózg pokazuje mi tylko koncert Imagine, potem pokazuje mi malowanie na rynku, klejenie dachu z balsy przedstawia jako niesamowitą przygodę, potem znowu pokazuje mi sukienki, noc muzeów, potem juwenalia, potem to jak szłam od babci do domu na nogach i narwałam po drodze bzu i szłam tak z tym bukietem przez wieś. Potem jak wyciągnęłam rower i pojechałam kawałek, ale wróciłam, bo poszłam na spacer z K, potem jak odkryłam muzykę i słuchałam (słucham nawet teraz).
A przecież było mi tak samo jak teraz. W większości. Czyli ogólnie źle.. ogólnie stresująco, ogólnie nie najlepiej.
Tzn teraz to już nic nie ma. Teraz to jest biało, chociaż jeszcze śnieg nie spadł. Nic nie ma, pustka. Biało, a może w sumie czarno. Nie wiem. Nic nie widzę.
żeby była jasność, nic nie rozumiesz, ty, obca osobo, która to czytasz, ale ja tu to piszę dla siebie, ok?
Więc.
Będę to czytać za jakiś czas. Zakwitnie sad u babci. Więc do cholery, proszę, bądź szczęśliwa, z tego, że chociaż możesz ubrać spódniczkę. I nie, nie wspominaj jesieni jako dobrej, bo idę o zakład, że tak będziesz robić. Było źle, czarno, jedyne co dostałaś to po łbie. Było ci zimno, siódmego listopada siedziałaś pod kocem i nie czułaś nic. NIC. Pustka.
doskonale, ale
bonusik na koniec, bardzo proszę wszystkich zainteresowanych. to ja.

I just want to be perfect .