
Było już naprawdę dobrze.
Gdybyście mnie widziały w ten czas, kiedy nie mogłam tutaj zbyt wchodzić to normalnie nie poznałybyście człowieka!
Nagle ogarnęła mnie jakaś maska, albo kotara udawanego szczęścia.
Coś mi na łeb padło i troszeczkę było mi lepiej.
Tzn. zniszczona od środka jestem totalnie, ale przez chwilę było trochę lepiej.
Teraz znowu jestem człowiekiem zwątpienia i niepewności.
Brak wiary w siebie.
Zniszczona doszczętnie.
Brak swojego zdania w wielu kwestiach.
Pewności siebie za grosz.
Wszystko, każdy ruch jest wypełniony ogromnym stresem.
Strach.
Tak mi przykro, że nie potrafię napisać tutaj jeszcze o co dokładnie chodzi.
Od zawsze znam przyczynę mojego zachowania.
I od zawsze wiem, kto mnie tak zniszczył, ale to bardzo skomplikowane.
Może trochę się tego wstydzę...
Boję się opinii i złego słowa.
Ale nie potrafię o tym mówić, tak samo nie potrafię o tym napisać.
To bardzo trudne i chociaż wiem, że jesteście wyrozumiałe na tak wiele sytuacji i wspieracie każdego nawet w najmniejszym problemie to...
nie mogę...
Nie umiem napisać tego.
Nie umiem zwierzyć się nawet z tego tutaj.
I nie. Nie ćpam, bo może tak to brzmi

Teraz nie wiem, czy to koniec, czy to tylko taka 'chwila' i znowu wepcham się w to bagno, ze strachu.
I będę cierpieć.
Ranić i niszczyć resztki swojej osobowości, bo nie potrafię nic w tej sytuacji zrobić.
Bo moje zdanie się nie liczy... bo nigdy nie mam racji, bo jestem nikim.
Wszystko co robię jest złe, ale 'gdybym się zmieniła to wtedy na pewno byłoby lepiej'.
Ja pierdziele! Zmieniłam się nie do poznania. Nie mam nikogo.
Zmieniłam każdą cząstkę siebie.
Jestem zupełnie innym człowiekiem, nie jestem sobą.
Z wesołej, normalnej dziewczyny, zmieniłam się w cichą, szarą osobę, która jest zakompleksiona.
"Bo jesteś głupia, jesteś nikim, dla mnie jesteś zerem"
Usłyszałyście kiedyś takie słowa? Mam nadzieję, że nie.
To jeszcze nic, są gorsze wyzwiska i przekleństwa.
Wiem, wiem, to nienormalne.
Ale ja się boję po prostu, jestem tak psychicznie zniszczona, że ze strachu nie umiem podjąć decyzji.
Teraz też pewnie będzie moja wina.
Proszę, dajcie mi siły.
Pomódlcie się za mnie.
Pewnie usunę ten wpis... ze wstydu przed Wami...
ale tak w sumie zostałyście mi tylko Wy, które mnie wspieracie.
![[Obrazek: giphy.gif]](https://media.giphy.com/media/gBbKu5VhQDGb6/giphy.gif)
Próbował popełnić przy mnie samobójstwo.. nie udało się bo mu w tym przeszkodziłam. Znalazłam w sobie siłę, żeby to skończyć, po prostu zaczęłam myśleć o sobie, wiem czego chcę i jak ma wyglądać moje życie. Nikt nie ma prawa mi tego niszczyć, nikt ! Szczegółów może oszczędzę, bo to przykry temat. Teraz sądzę, że co mnie nie zabije to wzmocni.. a uwierz, że byłam w fatalnym stanie. Ale ze wszystkiego można wyjść jeśli się bardzo chcec
Boże, tak pięknie napisałaś, że aż łzami naszły mi oczy i gardło się zacisnęło. Tak pięknie i mądrze piszesz. Masz rację, nie mogę dać siebie niszczyć i muszę przestać wierzyć w to, że mam jakąś wartość
Mam nadzieję, że wyjdę z tego bagna i będę mogła napisać to samo co Ty. Dziękuję
Jejku, dziękuję, nawet nie wiesz jak bardzo mi pomagasz tak pisząc. To jest coś co bardzo chciałam usłyszeć. Pewnie wrócę jeszcze nie raz do tego 'szamba', bo... bo jestem głupia. Ale mam w sercu nadzieję, że dam radę i będę silna. Dziękuje bardzo
Jak sobie z tym poradziłaś? Jak dałaś radę go rzucić?c