31.03.2017, 15:53
(Edytowany 31.03.2017, 16:00 przez undoubtedly.)
***
Nie czuję się dobrze, ale nie czuję się też źle. Mam wrażenie jakby drugie Ja znów kradło mi wszelkie emocje. Od paru dni wciąż uderzam pięścią w stół ze [niespowodowaną niczym konkretnym] złością. Złoszczę się. Coraz częściej się złoszczę. Coraz bardziej wszystkiego nienawidzę i mam wrażenie, jakby świat robił wszystko mi na przekór. Nie mam siły ani ochoty na pisanie, a zarazem potrzeba przelewania emocji gdziekolwiek powoli zaczyna mnie przejmować. Parę dni temu miałam poważny problem z zaśnięciem. Coś nie dawało mi spokoju. Przyszła do mnie ochota na to, by się okaleczyć, a nawet zrobić krzywdę bliskiej mi osobie. Przyszła do mnie też ochota, by rozstać się z P. Jedyne czego teraz chcę to sen...albo zniszczenie kogoś od środka, albo może zniszczenie siebie? Stałam się psychopatką, a może od zawsze nią jestem? Nie wiem co jest gorsze - urojony border, czy maskujący się pod etykietką urojenia border rzeczywisty. Boję się siebie, boję się też Drugiej. To paskudny dzień. Czuję się tak okropnie od czasu gdy wróciłam z wykładów. Wiedziałam, że ta [jak to nazywam] mania kiedyś się skończy, ale wszystkie tłumione negatywne emocje ze mnie wyłażą i nic tylko ryczeć.
Jutro, teoretycznie jak w każdą sobotę powinnam iść z D. do galerii, ale ani trochę nie mam na to ochoty.
Poudawajmy, że wszystko okej, a potem zagrajmy w wieloryba!
fafafafafar better run away