30.12.2017, 18:04
30.12.2017
15:53
uwaga, raczej nudna dla was notka, piszę dla siebie.
To raczej nie jest ostatni wpis w tym roku. I z jednej strony nie czuję przypływu weny, z drugiej mam potrzebę napisania teraz tej posdumki. Nie wiem dlaczego, ale skoro już zaczęłam to napiszę. W ogóle wczoraj snapczat zrobił podsumkę z memories, jak dobrze, że tyle zapisywałam, nawet niezły filmik z tego wyszedł. Dobra, zacznę już może.
Zeszły sylwester był dość nudny. Spędziłam go z M u Magdy, były jeszcze dwie jej koleżanki, ale i M i Magda jak z nimi ostatnio gadałam mają takie samo zdanie, było dość drętwo. Cóż.. Ja tam nie narzekam, i tak nie spodziewałam się czegoś więcej, mi wystarczyło. Nie piłam wtedy, bo byłam kierowcą, taak.. Nowy rok zaczęłam więc trzeźwa, w Krakowie na dość nudnej domówce. I miałam sen o braku przejścia. Pamiętacie na pewno, opowiadałam to już kilka razy.
Zaczynając od stycznia.. ze stycznia pamiętam dość spory zapierdol na studiach, pamiętam, że nagle się okazało, że musze odrabiać wf, że prawie nie zdam, że mam milion zaległości gdzieś z czegoś, jeszcze się rozchorowałam i ledwo żyłam.. ojć. To był ciężki początek, ale w końcu zdałam wszystko, zdałam sesję, pierwszą w życiu, wszystko za pierwszym razem, w lutym zaczęłam ferie.. wspominam je oczywiście dobrze, pamiętam, że szybko odpoczęłam i miałam jakąś taką.. motywację i siłę, hm.. pamiętam, że pojechaliśmy z M poboiegać do lasu, fajnie było wtedy. Był śnieg i mróz.. Nigdzie nie wyjechałam, ale nie narzekałam. Nie pamiętam już zbyt dobrze co więcej się u mnie wtedy działo. Np kompletnie nie pamiętam walentynek.. hm. Wiem, że raczej nie było między mną i M nastrojów do spędzania tego święta, raczej już wtedy nasz związek chylił się ku upadkowi. Tak.. w połowie lutego przecież on kupił bilet do Irl. Pod koniec lutego zaczęłam nowy semestr..Słuchałam Darii Zawiałow wtedy też. Pamiętam, że miałam wtedy wyjątkowo dobry czas, motywację, siłę, energię, chciało mi się iść na te studia bardzo. Założyłam tindera też wtedy, wait.. NIE. M wyjechał pod koniec marca.. Haha.. pomieszałam! Najpierw był marzec, tak.. dzień kobiet pamiętam, poszłam z Magdą i Gabi na kawę, a potem na rynek oglądać tulipany i biadolić, że nam nie ma kto kupić xD Hahah.. dostałam jednak bukiet od M, pamiętam ten dzień, wracaliśmy razem wtedy do domu.. mhm.. ogólnie w marcu razem z nowym semestrem zaczęłam chyba nowy rozdział.. tak nieświadomie. Pamiętam, że poznałam Taco, szymek mi pokazał, tak.. od tego się zaczęło. Pokazałam M, ale nie spodobało mu się, twierdził że to muzyka dla gimbów.. haha.. Ogólnie mam same pozytywne skojarzenia, cały marzec był energią samą w sobie, pod koniec marca M wyjechał, a ja poznałam S, tak.. oj, wtedy to już w ogóle poszło.. Wtedy też zostałam konsultantką oriflame, pamiętam jak tutaj pisałam coraz częściej i pisałam o tym że nie mogę się doczekać, aż napisze. Tak było. Kwiecień. Dzień przed moimi urodzinami poznałam Holaka, dzięki S, zaczęłam słuchać Małych Miast też, ogólnie wdrożyłam się w polską muzykę jeszcze bardziej, w Alkopoligamię też wtedy! Ach.. to był wyjątkowo piękny czas, ten początek kwietnia. Mam ochotę napisać to wszystko jasnozielonym kolorem, bo takie obrazki mam przed oczami. Słoneczne, kwitnące, jasnozielone. Na początku kwietnia też pojechałam do Gabi pierwszy raz sama, bo Magda miała angielski a miałyśmy robić razem projekt u gabi. Nie trzymałam się z nią wcześniej blisko, w sumie to stresowałam się tym, że będe u niej sama, bo nie gadałyśmy jakoś zbyt dużo, ale pojechałam ii... i wtedy się okazało, że Gabi ma takie samo zdanie jak ja, tak samo chce robić projekt, słucha podobnych rzeczy, i ... i ogólnie to bardzo się dogadałyśmy. To był taki przełom, potem mocno się skumplowałyśmy, to było bardzo dobre. Kilka razy w te kwietniowe weekendy byłyśmy u Gabi robiąc ten projekt, endorfiny wytrzeliwały na myśl o S i ogólnie to nieźle mi odbiło Jak zawsze na wiosnę.. ześwirowałam. To był najpiękniejszy okres tego roku, zdecydowanie.. może powinnam już raczej pisać co było dalej, okej.. a więc.. pod koniec kwietnia oglądałam 13 powodów. Z Gabi oczywiście. Były święta, niewiele już z nich pamiętam, głównie to, że pisałam non stop z S. Spadł śnieg. Kupiłam gazetę z płytą Holaka. Okazało się, że S wybiera się do krk na juwenalia i może się spotkamy. Oszalałam. Zaczęłam odliczać dni, kupiłam bilety. Uhh.. było już coraz cieplej, pamiętam, że zaczęłiśmy też coś malować na rysunku. Maj. Tak mi odwalało na myśl, że spotkam się z kimś z internetu, że postanowiłam stłumić ten strach i poznać kogoś innego. Logiczne zachowanie, prawda? Pisałam z takim jednym, on mega chciał się spotkać, ale obiecałam sobie, że najpierw spotkam się z S. 3 maja okazało się, ze mam dwukrotnie podwyższony puls, pojechałam do przychodni, a potem do szpitala ;;)) Dowiedziałam się, że jestem chora, ale będę żyć. ha ha. 12 maja, o ile dobrze pamiętam? Juwenalia. 3 dni. było chłodno, było burzowo, trochę nawet padało. piłam dużo piwa, dobrze się bawiłam z K i jej siostrą i kuzynką, w piątek padał deszcz, rano pojechałam do krk na paradę, spotkałam się z Gabi, wieczorem pojechałam z K na koncert i spotkać się z S. Spotkaliśmy się. Trochę czar prysł : ') ale to nic, pisaliśmy nadal. Po jakimś czasie zgodziłam się spotkać z tym drugim chłopakiem. Miał na imię Tomasz : )))) to było nasze ostatnie spotkanie, byłam mega zestresowana, bo to był w sumie pierwszy raz, kiedy spotkałam się z kimś sam na sam, w sensie poszliśmy na kawę i gadaliśmy 2 godziny, z S widziałam się 15 minut w tłumie ludzi :')
Chyba w ostatni weekend maja napisałam do T. Nowy chłopak, który ostatecznie najbardziej z wszystkich poznanych zostawił po sobie ślad w moim życiu. To ja pierwsza do niego napisałam, pamiętam, że był festyn w naszej parafii, było ciepło, miałam na sobie granatową koszulkę z flamingiem. Malowałam jakiś obrazek na zajęcia. Słuchałam Bitaminy, Gabi powiedziała że zawsze jej się podoba muzyka której ja słucham. Czerwiec. Dzień dziecka, dostałam od mamy bluze z alkopoligamii, zdawałam też tego dnia lekturkę z angielskiego, on też miał tego samego dnia o ile dobrze pamiętam. Z S pisałam już coraz mniej, bo .. bo on coraz mniej pisał. 3 czwerwca pojechaliśmy do Wwa na OWF, na Imagine Dragons. Ja, M i Julka, moja kuzynka. Była też K, I i M, byłam też na koncercie Rosalie, była też Daria Zawiałow.. ach. Ogólnie to.. no poważnie, to był najlepszy koncert, najfajniejsze wydarzenie w tym roku. Było pięknie, ciepło, beztrosko, piliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się.. ach. Wracliśmy następnego dnia, och. W Czerwcu już były zaliczenia, robiłam model dachu, męczyłam się strasznie pamiętam. 14 czerwca spotkałam się pierwszy raz z T. Pamiętam co miałam na sobie, pamiętam w którym dokładnie miejscu się spotkaliśmy i gdzie poszliśmy. Mam te obrazki teraz przed oczami, ale nie będę ich opisywać. Sesja, zaliczenia, męka, kilka spotkań z nim w między czasie. Kopiec Kraka, kino. Lipiec. Zdane egzaminy, zdane budownictwo, cudem! Wakacje. Ale jeszcze plener, który wspominam też mega dobrze.. oj mega mega. Spotykałam się z T, kilka razy i dość intensywnie, miałam badania w przychodni znów. Mhmm.. potem powrót M z Irl. Potem dostałam jakiegoś piedolca w głowę chyba, pisałam znów z kimś innym, poszłam z tym kimś na głupią, elegancką randkę... aaaaa, raak. Pojechałam nad morze sama, pracowałam tydzień, Taco wydał nową płytę. Sierpień. Coraz bardziej zidiociałam, nie wiem.. jakoś nie wspominam tego dobrze. Dobra, może powinnam przestać narzekać. W końcu wysypiałam się, robiłam sobie codziennie superśniadania, super ryżankę, zostałam chrzestną po raz drugi. Znów spotkałam się z T i znów dość intensywnie. ;___; czemu tyle o nim wspominam aaj. Byłam z Izą na Męskim Graniu
Wrzesień. Ciepło i dobrze, miałam poprawkę z jednego przedmiotu, dalej nic nie robiam, moje dni przed całe wakacje były podobne dość. Ach nie, zaczęłam ćwiczyć jogę i robić 50 przysiadów dziennie i robie to do dzisiaj, z równie dużą intensywnością co na początku. Pierwszy raz utrzymuję takie postanowienie dłużej niż miesiąc! Pod koniec września pojechałam na wycieczkę po polsce z pk, pisałam z nim cały czas, było miło i potem napisał, że się z kimś zaczął spotykać. Złamał mi serce. : ) Październik. Źle go zaczęłam. Byłam na koncercie Bitaminy, to akurat nawet ok. Studia, nawet ok, ale dowiedziałam się że Gabi powtarza semestr. Podupadłam. Szybko mijało, bo.. bo ciągle studia i dom. Mniej więcej pod koniec podupadłam konkretniej. Byłam na koncercie Holaka z T, ostatnie spotkanie na długi czas. Zaczęłam pisać wiersze, właściwie to same się ze mnie wylewały. Ścięłam włosy sama na dość krótko. Odjebało mi psychicznie i to nie żart. Listopad mijał równie szybko. Byłam w górach z Izą po świetach, wspięłyśmy się na ośnieżony Kasprowy i zjadłyśmy pierogi ruskie na szczycie, było cudownie tam. Zapomniałam na chwilę. Potem poleżałam w szpitalu, T odezwał się po 3 tygodniach milczenia. Próbowałam nie myśleć. Wir studiów. Częstsze spotkania z Gabi. Kupienie Mroków. Wycie w nocy z rozpaczy. Utrata przytomności z płaczu. Koncert the dumplings, na którym też płakałam.
Grudzień. Czerwona koszula, rzeźba, mikołajki, chęć naprawy i wyzdrowienia. Kino i cicha noc z M. Zgubiłam pendriva i czapkę : ) Koncert Ralpha, zdecydowanie najmocniej ściskam.. kocham. wystawa w forum i upicie się na maxa z K. Pisanie z T coraz więcej i łatwiej. Spotkanie z nim. Pożegnanie. Śmierć. Zmartwychwstanie. Święta, brak sniegu. Poświateczne lenistwo, śnieg.
Mhm.. pisze to ponad godzinę juz.
Nikt nie czyta pewnie, ale cóż, jak zawsze pisze to dla siebie. Uważam ten rok za.. nie za porażkę, bo przecież zmieniło się wszystko. Nie jest może najcudowniej teraz, ale patrząc na ogół jestem dumna, bo to dość spora metamorfoza życia. Praktycznie wszystko się zmieniło. Ja, ja zmieniłam się bardzo.
a tak odchodząc od tematu, słucham muzyki z moich nowych playlist na spoti i widzę, że on słucha podobnej muzyki, a wcześniej słuchał jednego wykonawcy którego mam na playliście. nie wiem, nie chcę znów popadać w paranoję, ale tylko cicho zauważam fakt. czyżby obserwował czego słucham? i tak nie ma to w sumie znaczenia. jego dziewczyna dzisiaj rano wysłała mi na priv na snapie swoje zdjęcie w samych majtkach i koszulce, siedząca na pufie - bananie. Ma takie sobie ciało, przynajmniej. Nie ruszyło mnie to wcale.
Boże, dobra.. mam już dość pisania, bo robię to dosłoownie od godziny z dwoma przerwami. Muszę się wykąpać, ogarnąć, potem prawdopodobnie jedziemy na zakupy przedsylwestrowe, w sensie chcę kupić jeszcze wino i sushi. M przyjdzie do mnie, dacie wiarę? Nie będę jednak sama. Ach.
Uh, czy to mój najdłuższy post w historii?
15:53
uwaga, raczej nudna dla was notka, piszę dla siebie.
To raczej nie jest ostatni wpis w tym roku. I z jednej strony nie czuję przypływu weny, z drugiej mam potrzebę napisania teraz tej posdumki. Nie wiem dlaczego, ale skoro już zaczęłam to napiszę. W ogóle wczoraj snapczat zrobił podsumkę z memories, jak dobrze, że tyle zapisywałam, nawet niezły filmik z tego wyszedł. Dobra, zacznę już może.
Zeszły sylwester był dość nudny. Spędziłam go z M u Magdy, były jeszcze dwie jej koleżanki, ale i M i Magda jak z nimi ostatnio gadałam mają takie samo zdanie, było dość drętwo. Cóż.. Ja tam nie narzekam, i tak nie spodziewałam się czegoś więcej, mi wystarczyło. Nie piłam wtedy, bo byłam kierowcą, taak.. Nowy rok zaczęłam więc trzeźwa, w Krakowie na dość nudnej domówce. I miałam sen o braku przejścia. Pamiętacie na pewno, opowiadałam to już kilka razy.
Zaczynając od stycznia.. ze stycznia pamiętam dość spory zapierdol na studiach, pamiętam, że nagle się okazało, że musze odrabiać wf, że prawie nie zdam, że mam milion zaległości gdzieś z czegoś, jeszcze się rozchorowałam i ledwo żyłam.. ojć. To był ciężki początek, ale w końcu zdałam wszystko, zdałam sesję, pierwszą w życiu, wszystko za pierwszym razem, w lutym zaczęłam ferie.. wspominam je oczywiście dobrze, pamiętam, że szybko odpoczęłam i miałam jakąś taką.. motywację i siłę, hm.. pamiętam, że pojechaliśmy z M poboiegać do lasu, fajnie było wtedy. Był śnieg i mróz.. Nigdzie nie wyjechałam, ale nie narzekałam. Nie pamiętam już zbyt dobrze co więcej się u mnie wtedy działo. Np kompletnie nie pamiętam walentynek.. hm. Wiem, że raczej nie było między mną i M nastrojów do spędzania tego święta, raczej już wtedy nasz związek chylił się ku upadkowi. Tak.. w połowie lutego przecież on kupił bilet do Irl. Pod koniec lutego zaczęłam nowy semestr..Słuchałam Darii Zawiałow wtedy też. Pamiętam, że miałam wtedy wyjątkowo dobry czas, motywację, siłę, energię, chciało mi się iść na te studia bardzo. Założyłam tindera też wtedy, wait.. NIE. M wyjechał pod koniec marca.. Haha.. pomieszałam! Najpierw był marzec, tak.. dzień kobiet pamiętam, poszłam z Magdą i Gabi na kawę, a potem na rynek oglądać tulipany i biadolić, że nam nie ma kto kupić xD Hahah.. dostałam jednak bukiet od M, pamiętam ten dzień, wracaliśmy razem wtedy do domu.. mhm.. ogólnie w marcu razem z nowym semestrem zaczęłam chyba nowy rozdział.. tak nieświadomie. Pamiętam, że poznałam Taco, szymek mi pokazał, tak.. od tego się zaczęło. Pokazałam M, ale nie spodobało mu się, twierdził że to muzyka dla gimbów.. haha.. Ogólnie mam same pozytywne skojarzenia, cały marzec był energią samą w sobie, pod koniec marca M wyjechał, a ja poznałam S, tak.. oj, wtedy to już w ogóle poszło.. Wtedy też zostałam konsultantką oriflame, pamiętam jak tutaj pisałam coraz częściej i pisałam o tym że nie mogę się doczekać, aż napisze. Tak było. Kwiecień. Dzień przed moimi urodzinami poznałam Holaka, dzięki S, zaczęłam słuchać Małych Miast też, ogólnie wdrożyłam się w polską muzykę jeszcze bardziej, w Alkopoligamię też wtedy! Ach.. to był wyjątkowo piękny czas, ten początek kwietnia. Mam ochotę napisać to wszystko jasnozielonym kolorem, bo takie obrazki mam przed oczami. Słoneczne, kwitnące, jasnozielone. Na początku kwietnia też pojechałam do Gabi pierwszy raz sama, bo Magda miała angielski a miałyśmy robić razem projekt u gabi. Nie trzymałam się z nią wcześniej blisko, w sumie to stresowałam się tym, że będe u niej sama, bo nie gadałyśmy jakoś zbyt dużo, ale pojechałam ii... i wtedy się okazało, że Gabi ma takie samo zdanie jak ja, tak samo chce robić projekt, słucha podobnych rzeczy, i ... i ogólnie to bardzo się dogadałyśmy. To był taki przełom, potem mocno się skumplowałyśmy, to było bardzo dobre. Kilka razy w te kwietniowe weekendy byłyśmy u Gabi robiąc ten projekt, endorfiny wytrzeliwały na myśl o S i ogólnie to nieźle mi odbiło Jak zawsze na wiosnę.. ześwirowałam. To był najpiękniejszy okres tego roku, zdecydowanie.. może powinnam już raczej pisać co było dalej, okej.. a więc.. pod koniec kwietnia oglądałam 13 powodów. Z Gabi oczywiście. Były święta, niewiele już z nich pamiętam, głównie to, że pisałam non stop z S. Spadł śnieg. Kupiłam gazetę z płytą Holaka. Okazało się, że S wybiera się do krk na juwenalia i może się spotkamy. Oszalałam. Zaczęłam odliczać dni, kupiłam bilety. Uhh.. było już coraz cieplej, pamiętam, że zaczęłiśmy też coś malować na rysunku. Maj. Tak mi odwalało na myśl, że spotkam się z kimś z internetu, że postanowiłam stłumić ten strach i poznać kogoś innego. Logiczne zachowanie, prawda? Pisałam z takim jednym, on mega chciał się spotkać, ale obiecałam sobie, że najpierw spotkam się z S. 3 maja okazało się, ze mam dwukrotnie podwyższony puls, pojechałam do przychodni, a potem do szpitala ;;)) Dowiedziałam się, że jestem chora, ale będę żyć. ha ha. 12 maja, o ile dobrze pamiętam? Juwenalia. 3 dni. było chłodno, było burzowo, trochę nawet padało. piłam dużo piwa, dobrze się bawiłam z K i jej siostrą i kuzynką, w piątek padał deszcz, rano pojechałam do krk na paradę, spotkałam się z Gabi, wieczorem pojechałam z K na koncert i spotkać się z S. Spotkaliśmy się. Trochę czar prysł : ') ale to nic, pisaliśmy nadal. Po jakimś czasie zgodziłam się spotkać z tym drugim chłopakiem. Miał na imię Tomasz : )))) to było nasze ostatnie spotkanie, byłam mega zestresowana, bo to był w sumie pierwszy raz, kiedy spotkałam się z kimś sam na sam, w sensie poszliśmy na kawę i gadaliśmy 2 godziny, z S widziałam się 15 minut w tłumie ludzi :')
Chyba w ostatni weekend maja napisałam do T. Nowy chłopak, który ostatecznie najbardziej z wszystkich poznanych zostawił po sobie ślad w moim życiu. To ja pierwsza do niego napisałam, pamiętam, że był festyn w naszej parafii, było ciepło, miałam na sobie granatową koszulkę z flamingiem. Malowałam jakiś obrazek na zajęcia. Słuchałam Bitaminy, Gabi powiedziała że zawsze jej się podoba muzyka której ja słucham. Czerwiec. Dzień dziecka, dostałam od mamy bluze z alkopoligamii, zdawałam też tego dnia lekturkę z angielskiego, on też miał tego samego dnia o ile dobrze pamiętam. Z S pisałam już coraz mniej, bo .. bo on coraz mniej pisał. 3 czwerwca pojechaliśmy do Wwa na OWF, na Imagine Dragons. Ja, M i Julka, moja kuzynka. Była też K, I i M, byłam też na koncercie Rosalie, była też Daria Zawiałow.. ach. Ogólnie to.. no poważnie, to był najlepszy koncert, najfajniejsze wydarzenie w tym roku. Było pięknie, ciepło, beztrosko, piliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się.. ach. Wracliśmy następnego dnia, och. W Czerwcu już były zaliczenia, robiłam model dachu, męczyłam się strasznie pamiętam. 14 czerwca spotkałam się pierwszy raz z T. Pamiętam co miałam na sobie, pamiętam w którym dokładnie miejscu się spotkaliśmy i gdzie poszliśmy. Mam te obrazki teraz przed oczami, ale nie będę ich opisywać. Sesja, zaliczenia, męka, kilka spotkań z nim w między czasie. Kopiec Kraka, kino. Lipiec. Zdane egzaminy, zdane budownictwo, cudem! Wakacje. Ale jeszcze plener, który wspominam też mega dobrze.. oj mega mega. Spotykałam się z T, kilka razy i dość intensywnie, miałam badania w przychodni znów. Mhmm.. potem powrót M z Irl. Potem dostałam jakiegoś piedolca w głowę chyba, pisałam znów z kimś innym, poszłam z tym kimś na głupią, elegancką randkę... aaaaa, raak. Pojechałam nad morze sama, pracowałam tydzień, Taco wydał nową płytę. Sierpień. Coraz bardziej zidiociałam, nie wiem.. jakoś nie wspominam tego dobrze. Dobra, może powinnam przestać narzekać. W końcu wysypiałam się, robiłam sobie codziennie superśniadania, super ryżankę, zostałam chrzestną po raz drugi. Znów spotkałam się z T i znów dość intensywnie. ;___; czemu tyle o nim wspominam aaj. Byłam z Izą na Męskim Graniu
Wrzesień. Ciepło i dobrze, miałam poprawkę z jednego przedmiotu, dalej nic nie robiam, moje dni przed całe wakacje były podobne dość. Ach nie, zaczęłam ćwiczyć jogę i robić 50 przysiadów dziennie i robie to do dzisiaj, z równie dużą intensywnością co na początku. Pierwszy raz utrzymuję takie postanowienie dłużej niż miesiąc! Pod koniec września pojechałam na wycieczkę po polsce z pk, pisałam z nim cały czas, było miło i potem napisał, że się z kimś zaczął spotykać. Złamał mi serce. : ) Październik. Źle go zaczęłam. Byłam na koncercie Bitaminy, to akurat nawet ok. Studia, nawet ok, ale dowiedziałam się że Gabi powtarza semestr. Podupadłam. Szybko mijało, bo.. bo ciągle studia i dom. Mniej więcej pod koniec podupadłam konkretniej. Byłam na koncercie Holaka z T, ostatnie spotkanie na długi czas. Zaczęłam pisać wiersze, właściwie to same się ze mnie wylewały. Ścięłam włosy sama na dość krótko. Odjebało mi psychicznie i to nie żart. Listopad mijał równie szybko. Byłam w górach z Izą po świetach, wspięłyśmy się na ośnieżony Kasprowy i zjadłyśmy pierogi ruskie na szczycie, było cudownie tam. Zapomniałam na chwilę. Potem poleżałam w szpitalu, T odezwał się po 3 tygodniach milczenia. Próbowałam nie myśleć. Wir studiów. Częstsze spotkania z Gabi. Kupienie Mroków. Wycie w nocy z rozpaczy. Utrata przytomności z płaczu. Koncert the dumplings, na którym też płakałam.
Grudzień. Czerwona koszula, rzeźba, mikołajki, chęć naprawy i wyzdrowienia. Kino i cicha noc z M. Zgubiłam pendriva i czapkę : ) Koncert Ralpha, zdecydowanie najmocniej ściskam.. kocham. wystawa w forum i upicie się na maxa z K. Pisanie z T coraz więcej i łatwiej. Spotkanie z nim. Pożegnanie. Śmierć. Zmartwychwstanie. Święta, brak sniegu. Poświateczne lenistwo, śnieg.
Mhm.. pisze to ponad godzinę juz.
Nikt nie czyta pewnie, ale cóż, jak zawsze pisze to dla siebie. Uważam ten rok za.. nie za porażkę, bo przecież zmieniło się wszystko. Nie jest może najcudowniej teraz, ale patrząc na ogół jestem dumna, bo to dość spora metamorfoza życia. Praktycznie wszystko się zmieniło. Ja, ja zmieniłam się bardzo.
a tak odchodząc od tematu, słucham muzyki z moich nowych playlist na spoti i widzę, że on słucha podobnej muzyki, a wcześniej słuchał jednego wykonawcy którego mam na playliście. nie wiem, nie chcę znów popadać w paranoję, ale tylko cicho zauważam fakt. czyżby obserwował czego słucham? i tak nie ma to w sumie znaczenia. jego dziewczyna dzisiaj rano wysłała mi na priv na snapie swoje zdjęcie w samych majtkach i koszulce, siedząca na pufie - bananie. Ma takie sobie ciało, przynajmniej. Nie ruszyło mnie to wcale.
Boże, dobra.. mam już dość pisania, bo robię to dosłoownie od godziny z dwoma przerwami. Muszę się wykąpać, ogarnąć, potem prawdopodobnie jedziemy na zakupy przedsylwestrowe, w sensie chcę kupić jeszcze wino i sushi. M przyjdzie do mnie, dacie wiarę? Nie będę jednak sama. Ach.
Uh, czy to mój najdłuższy post w historii?
I just want to be perfect .
dobrze że się tyle wydarzyło, dobrze że wszystko obróciło się do góry nogami
teraz już będzie dobrze, spokojnie, jeszcze tylko dwa pieprzone dni i to już będzie za nami
możemy urodzić jeszcze raz