16.05.2017, 20:16
(Edytowany 16.05.2017, 20:18 przez undoubtedly.)
***
Dzień zaczął się tragicznie. Ogólnie męczy mnie jakaś ukryta depresja. Teraz czuję się jak w stanie mieszanym. Ani tak, ani tak.
Boli mnie to, że nic mi nie wychodzi. W szkole średnio mi idzie, w życiu zresztą też. Nie mam z kim porozmawiać o swoich problemach. Znowu pojawiają się myśli o powrocie do szpitala. Ech, jestem tak monotonna. Ciągle poruszam te same tematy - schizofrenia, depresja, domniemane borderline i szpital. Można zwariować.
Jutro mam terapię. Wiecie, przed terapią zawsze jest tak, że człowiekowi już całkowicie nie chce się żyć. Psycholog jest ostatnią osobą, której mam ochotę się zwierzać. Bo jeszcze znów zostanę zjechana od niestabilnych emocjonalnie. Ostatnio zapisywała wszystko, co mówiłam. Słowo w słowo. Pewnie czyta to do poduszki i śmieje się z mojej głupoty, bo większości własnych emocji nie rozumiem nawet ja sama. A piątego czerwca znowu psychiatra i recepta na kolejną porcję antygłosowych magicznych tabletek.
Boże, jakie to życie jest monotonne.
Jutro mam terapię. Wiecie, przed terapią zawsze jest tak, że człowiekowi już całkowicie nie chce się żyć. Psycholog jest ostatnią osobą, której mam ochotę się zwierzać. Bo jeszcze znów zostanę zjechana od niestabilnych emocjonalnie. Ostatnio zapisywała wszystko, co mówiłam. Słowo w słowo. Pewnie czyta to do poduszki i śmieje się z mojej głupoty, bo większości własnych emocji nie rozumiem nawet ja sama. A piątego czerwca znowu psychiatra i recepta na kolejną porcję antygłosowych magicznych tabletek.
Boże, jakie to życie jest monotonne.
fafafafafar better run away