18.02.2017, 22:40
(Edytowany 18.02.2017, 22:41 przez Choco.vita.)
Znacie dźwięk ciszy?
Jest dla mnie wybawieniem i ukojeniem.
Każdy rozumie to słowo na swój sposób.
Jedni uważają, że cisza to po prostu "nic", a dla mnie cisza to brak ludzi, spokojna muzyka... najlepiej pianino, cicho gra, a ja jestem sama.
To moja ukochana cisza.
Telefon ciągle milczy. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
Z jednej strony cieszę się, odpoczywam od tego piekła, ale to niezbyt przyjemne, jeżeli tak naprawdę tęsknie i kocham.
Co za chory przypadek.
Nie ma dla nas przyszłości... nie na takich warunkach jakie on ustala.
Nie na warunkach, które mnie zniszczyły i niszczą dalej całe moje życie.
Nie wiem, czy jest dobrze, czy źle... teraz odpoczywam.
Jak kiedyś się odezwie to... nie wiem co to będzie. Nie wiem jak ja zareaguje, ale na pewno wiem jak on...
Będzie wojna, że ja wybucham, a później wypominanie przez lata.
I wmawianie, że "to nie moja wina, ja mam racje, Ty racji nie masz... gdybyś się zmieniła byłoby dobrze".
Ehh... na tym zakończmy...
I tak już (jak na mnie) to dużo się zwierzyłam.
Może przełamuję ten strach ciągłego "krycia się".
Zawaliłam egzamin. Chyba jako jedyna z Was wszystkich w tym semestrze.
Teraz już się nauczę... chyba.
To wszystko jest jakimś koszmarem.
Telefon ciągle milczy. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
Z jednej strony cieszę się, odpoczywam od tego piekła, ale to niezbyt przyjemne, jeżeli tak naprawdę tęsknie i kocham.
Co za chory przypadek.
Nie ma dla nas przyszłości... nie na takich warunkach jakie on ustala.
Nie na warunkach, które mnie zniszczyły i niszczą dalej całe moje życie.
Nie wiem, czy jest dobrze, czy źle... teraz odpoczywam.
Jak kiedyś się odezwie to... nie wiem co to będzie. Nie wiem jak ja zareaguje, ale na pewno wiem jak on...
Będzie wojna, że ja wybucham, a później wypominanie przez lata.
I wmawianie, że "to nie moja wina, ja mam racje, Ty racji nie masz... gdybyś się zmieniła byłoby dobrze".
Ehh... na tym zakończmy...
I tak już (jak na mnie) to dużo się zwierzyłam.
Może przełamuję ten strach ciągłego "krycia się".
Zawaliłam egzamin. Chyba jako jedyna z Was wszystkich w tym semestrze.
Teraz już się nauczę... chyba.
To wszystko jest jakimś koszmarem.
A co do reszty - ech, jestem kiepska w tych sprawach, bo dopiero zaczynam swoją przygodę nazywaną "związkiem"... I nie wiem, co powiedzieć, tak po prostu, wybacz.
To powodzenia na maturze, przygotuj się solidnie, żeby niczego później nie żałować a na miłość masz jeszcze czas, będzie wtedy kiedy ma być, na pewno będziesz wiedziała, że się pojawiła
Nie przejmuj się tak bardzo tym egzaminem, za drugim razem wszystko dobrze pójdzie i będziesz miała to za sobą. Trzymaj się ciepło
A i uszy do góry! To TYLKO głupi egzamin